sobota, 9 listopada 2013

39.Czy dam sobie radę?

Hej Kochane. :-)
Witam ponownie, po długiej przerwie... Jestem chora, także cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżeczku z gorączką. Chcąc jakoś urozmaicić sobie te chwile, przygarnęłam mojego laptopa i zaczęłam pisać.. Zobaczcie co z tego wyszło.. : *



"  Czy dam sobie radę ? "

[ z perspektywy Darcy... ]

Siedziałam w zamkniętym pokoju i myślalam. Nie płakałam. Byłam tak wykończona, że nawet łzy nie dawały już rady spływać po moich policzkach. W milczeniu wpatrywałam się w ścianę na której odbijały się cienie drzew porywanych wiatrem. Krople deszczu uderzały o parapet wystukując jakąś melancholijną melodię, idealną do zaistniałej sytuacji. Skuliłam się, opierając głowę na kolanach. Przyciągnęłam do siebie koc i czym prędzej się nim okryłam.. To niemozliwe. Mój Harry, sens mojego życia i to czego pragne. Bez niego wszystko traci jakiekolwiek znaczenie.. Nigdy już nie bedzie takie samo.  Czas się dla mnie zatrzymał... Przetarłam oczy i spróbowałam dojrzeć na zegarze która jest godzina, jednak ciemnosc mi na to nie pozwolila. Położyłam głowę na poduszcze i wzięłam głęboki oddech. W normalnej sytuacji przygarnełabym jakieś tabletki na uspokojenie, albo przynajmniej na spokojny sen, niestety nie mogę. Muszę dbać o to maleństwo, które rozwija się w moim brzuszku, a przecież nie chcę mu zaszkodzić. Jakoś to przecierpię. Zamknęłam oczy i czekałam na błogie ukojenie. W końcu zasnęłam.. Nazajutrz obudziły mnie promienie słońca wpadające przez uchylone okno. Pogoda stanowczo się poprawiła, a na niebie widać było kolorową tęczę. Świat dookoła był idealny, szkoda, że mój skrawek życia już nie. Obok łóżka ujrzałam talerz ze śniadaniem. Rzuciłam tylko krótkie spojrzenie i odwróciłam głowę, było mi okropnie niedobrze. Poranne mdłości, no tak zaczyna się. A może to nerwy robią swoje? Wszystko jest jak najbardziej prawdopodobne. Udałam się do łazienki, żeby wziąć gorący prysznic i zmyć resztki rozmazanego makijażu. Owinięta w szlafrok wróciłam do łóżka, nie miałam ochoty na nic więcej. Spojrzałam na telefon, dwa nieodebrane połączenia od Lily. Niestety nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Usiadłam spoglądając w okno i zagłębiłam sie w swoich przemyśleniach. To straszne , że ludzie tracą to co jest dla nich najcenniejsze. Moja wola życia powoli zanika. Gdyby nie ciąża już dawno popełniłabym samobojstwo, choć to nie jest takie proste jak się wydaje. Moze nie wszystko jest skończone.. Moze Bóg jeszcze nie zdecydował i zwróci mi go tak szybko jak tylko jest w stanie. Proszę Boże, miej go w opiece i nie pozwol skrzywdzić gdziekolwiek on teraz jest. Nie każ mu cierpieć, niech nie czuje negatywnych emocji. On ma dla kogo żyć. Jeśli nie dla mnie, to dla naszego dziecka. To na pewno zechce kiedyś poznać swojego ojca, a on.. Co by nie zrobił i jak się nie zachował w dalszym ciągu będzie z nim spokrewniony. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odezwałam się, nie miałam siły.
-Kochanie, przyniosłam Ci gorącą herbatkę.. - rzuciła na wstępie i położyła kubek na półce obok łóżka. Nawet na nią nie spojrzałam, w ciągu dalszym wpatrywałam się w krajobraz za oknem - nic nie zjadłaś , skarbie tak nie można. Córeczko.. - powiedziała i pogładziła mnie po głowie. Wiem, że się martwi, ale ja potrzebuję być teraz sama. Chcę spokoju, czy proszę o tak wiele. Rodzicielka usiadła obok mnie i z całych sił przytuliła. Coś we mnie pękło i po moich policzkach popłynęły łzy.
-Mamo, tak bardzo się boję... - powiedziałam. Byłam przerażona zaistniałą sytuacją i tym co mnie czeka w niedalekiej przyszłości. Czy dam sobie radę? Ile jeszcze jestem w stanie zniesc? Moja mama również zaczęła płakać. Siedziałyśmy w ciszy, a z oczu płynęły nam łzy. Po chwili wstała, a wychodząc z pokoju rzuciła tylko:
-Zjedz śniadanie, jeśli nie dla siebie, to chociaż dla dziecka.
Już myślałam, że wróci jej oschły ton, że pójdzie sobie jak gdyby nigdy nic, bo przecież jak mogłaby okazać jakiekolwiek emocje, czy może nawet skruche. A jednak tak się nie stało.. "Dla dziecka" to słowo naprawdę mnie rozczuliło. W końcu zaczęła traktować sprawę poważnie , a nie jak gdyby był to tylko problem, którego w każdej chwili można się pozbyć...









czwartek, 25 lipca 2013

38.Harry zmieni zdanie...

No witam!
Wiem... Jak zwykle to samo. Brak systematyczności, ale no cóż... Z tym u mnie bardzo ciężko. Do napisania przekonała mnie D. która w zamian za to obiecała mi wieżyczkę Eiffla i jak jej nie dostanę to usunę bloga, zobaczysz! Oczywiście nie popieram łapówek i nie bierzcie ze mnie przykładu. ;-) Wiem, że wyszedł z tego jeden wielki gniot, ale to przez to , że ktoś mnie tu popędzał, a do pisania trzeba weny i czasu, a nie tak jak w moim przypadku gorączki i złego samopoczucia.. Następna będzie lepsza... Obiecuje. ;-)



" Harry zmieni zdanie... "

[ z perspektywy Darcy... ]

Jechaliśmy w ciszy. Próbowałam wyciągnąć z nich jakiekolwiek informacje, ale nikt nie chciał mi niczego powiedzieć. Zachowywali się dość dziwnie. Byli poddenerwowani, puszczali ku sobie znaczące spojrzenia. Czułam się tak niekomfortowo, że w pewnym momencie pomyślałam "dość"
-Możecie przestać! Chce wyjaśnień.. - rzuciłam stanowczym tonem.
-Nie teraz. Wszystko w swoim czasie - szepnęła Lily - tak będzie lepiej.
-Teraz - warknęłam. Byłam już dostatecznie zła aby nadal znosić tę męczącą ciszę. Mimo mojego poważnego tonu zadne z nich nic sobie z tego nie robiło. Miałam ochotę rzucić się na nich i wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje, ale byłam zbyt zmęczona dzisiejszym dniem. Nie powinnam się denerwować, ale chyba nie ma innego wyjścia. Jak mogę siedzieć spokojnie kiedy widzę, że coś jest nie tak. Dlaczego nie chcą mi niczego powiedzieć. Sami do mnie zadzwonili... Nie wydaje mi się że mógłby to być tylko głupi pretekst po to , by dowiedzieć się gdzie jestem. Nie zrobiliby tego... Poza tym ich zachowanie świadczy o tym, że wydarzyło się coś poważniejszego. W końcu samochód zatrzymał się. Podniosłam wzrok i ujrzałam znajomy mi budynek. Znajdowaliśmy się pod moim domem.
-Jeśli zadzwoniłaś do mnie tylko po to, żeby odwieść mnie do domu to już mogliscie sobie odpuscic. Wróciłabym sama.. - to było dziwne. Przecież Lily pozwoliła mi u siebie zamieszkać a Liam obiecał , że się mną zaopiekuje. A teraz szukaj odpowiedzi, bo wszyscy zamarli w przerażającym milczeniu. I gdzie podziala się logika?
-Nie po to dzwoniłam.
-Nie wrócę do domu... - rzuciłam stanowczo i zaczełam spoglądac to na Lily to na Liama jednak żadne z nich nie zareagowało - no dobra.. sami tego chcieliście. Dziękuję wam. Wysiadam! - warknęłam i wyszłam z auta trzaskając drzwiami.
-Poczekaj - usłyszałam za sobą głos Lily - to nie tak jak myślisz. Pójdę z Tobą.
-Myślisz , że coś zdziałasz swoją obecnością? Moi rodzice nie zmienią zdania! Dlaczego Ty ciągle się we wszystko wtrącasz. Myślisz , że naprawisz świat? Patrz ile ludzi na tym świecie cierpi, dzieci w Afryce umierają z głodu, wokól roi się od bezdomnych i co, udało Ci się komuś pomóc? Myślisz , że na wszystko jest sposob? Czy do Ciebie nic nie dociera? Otóż powiem Ci jedno Lily. Takie jest życie... Okrutne i bezwzględne. Zabiera ludzią to co mają najcenniejsze - wykrzyczałam jej w twarz. Ruszyłam przed siebie , kiedy byłam tuż pod drzwiami odwróciłam się - A i jeszcze jedno! Teraz wracaj do siebie i zastanów się nad sobą. Idź, bądź szczęśliwa, snuj plany na temat swojej przyszłosci i daj sobie spokój z mysleniem o innych! - Wpadłam w furię. Nie wiem co mi się stało. Lily stała jak wryta, w oczach miała łzy. Chyba nie wiedziała co powiedzieć, w sumie to jej się nie dziwię. Mi samej zrobiło się głupio. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka i czym prędzej pognałam w stronę schodów. Jednak coś wydało mi się dziwne. W salonie siedzieli rodzice i mocno się nad czymś zastanawiali. Kiedy tylko mnie zauwazyli od razu wstali z miejsca.
-Darcy kochanie... - rzuciła mama i zaczęła płakać. Zeszłam kilka schodów w dół i znalazłam się obok niej. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, ta od razu mnie przytuliła. Dopiero teraz skojarzyłam fakty, coś musiało się stać. Dlaczego wszyscy pogrążeni są w takiej rozpaczy. Czy to przez moją ciażę? Przecież nic się nie stało. To tylko nowe życie, nikt nie umarł , a czas nie stanął w miejscu. Wiem, że to całkiem nowa sytuacja dla większości z nas, ale czy o to taka afera? Czy to jest tego warte? Mama wciąż płakała mi na ramieniu a ja stałam i nie mogłam się odezwać. Czułam sie winna temu całemu zamieszaniu.
-Córeczko, tak mi przykro - rzucił ojciec. Przykro? Nie rozumiem... Co się stało? Chodzi o moje maleństwo? Przecież ja niczego nie żałuję, kocham je. Odsunęłam się od matki i rzuciłam im pytające spojrzenie.
-Czy ktoś może mi w końcu wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Patrzyli się na mnie jakbym była ofiarą gwałtu, a przecież moje dziecko powstało z miłości. Skąd to użalanie się nad sobą czy może raczej nade mną.
-Wszystko się ułoży, będzie dobrze.
-Co będzie dobrze... O co wam wszystkim chodzi. No słucham? - próbowałam wyciągnąć z nich jakieś głębsze informacje, bo miałam dosyć niedomówień.
-Obiecaj, że będziesz silna, że nie będziesz płakać.
-Przestańcie ! Chce znać prawdę , czy coś się stało? - krzyknęłam. Byłam już zmęczona tym , że nikt nie mówi mi co się dzieje.
-Chodzi o twojego chłopaka.
-Harrego? Jest tutaj! - rzuciłam i juz miałam ruszyć na górę lub wybiec z domu i zacząć go szukać. Pewnie powiedzieli mu o ciąży a ten się załamał. Nawet jeśli zostanę z tym sama to trudno. Teraz pragnę tylko jednego . Znów go ujrzeć. Chcę wiedzieć, że on istnieje, że nie jest wytworem mojej wyobraźni. Dlaczego oni robią z tego taką tragedię. Ja go rozumiem. Jest młody , teraz liczy się jego kariera. Wiem, że moja miłość nie jest czysta, bo zrobiłabym dla niego wszystko, być może bez wzajemności , ale kocham go i nic na to nie poradze. Przeciez nie mam na to wpływu.. W głowie kłębiło mi się od myśli a na twarzy pojawił się niespodziewany uśmiech. Tylko jedno mnie zastanawia. Dlaczego moja matka tak bardzo to przezywa.
-Córeczko, wszystko będzie dobrze. 
-Wiem mamo . Harry zmieni zdanie, zobaczycie! - rzuciłam pełna energii. W końcu powróciła moja chęć do życia - Wiem jak to wygląda. Wiem również, że kariera może być dla niego ważniejsza, ale obiecuje Wam -  wszystko się zmieni. Kiedy zobaczy to maleństwo na pewno się ucieszy - miałam słowotok, nawet nie dałam im dojść do słowa. Po prostu poczułam w sobie niewyobrażalną siłę która wprowadziła mnie w stan euforii. Czułam, że wszystko się ułoży i w końcu zobaczyłam pozytywne strony zaistniałej sytuacji. Niestety , nie zwróciłam uwagi na jedno. Na zachowanie innych ludzi, które wcale nie świadczyło o tym , że wszystko będzie dobrze. Przez chwilę poczułam się jak w Szekspirowskim dramacie, który wcale nie miał szczęśliwego zakończenia. Dlaczego więc ja miałabym na nie zasługiwać?
-On wcale nie wrócił, prawda? - szepnęłam z łzami w oczach ledwo wypowiadając to zdanie. Moje serce rozpadło się na miliony drobnych kawałków...









piątek, 31 maja 2013

37.Co będzie właściwe?

Witam kochane!
Długa nieobecność, ponownie. Ale no.. naprawdę ciężko połączyć życie licealisty z prowadzeniem bloga, szczegolnie jeśli chodzi o pisanie opowiadania.. Na szczęście zaliczyłam już najgorszą część , czyli 15-minutową prezentację z polskiego i mam trochę więcej czasu dla was. A teraz.. byle do wakacji moje kochane.. <3



" Co będzie właściwe? "

[ z perspektywy Darcy... ]

Obudziły mnie poranne promienie słońca. To jest właśnie to co kocham! Nowy dzień rzucił całkiem inne spojrzenie na świat. Wszystko zaczęło wydawać się o wiele bardziej poukładane, w końcu odetchnęłam z ulgą. Zaczynam żyć, wszystko od początku. Nowy dzień przyniósł wraz z sobą nowe nadzieje.. Usłyszałam głos mamy, która zawołała mnie na śniadanie. Hm.. Rodzinny posiłek, to teoretycznie dobra pora na to, by przedstawić im nową wiadomość. Jednak nie potrafiłam. Patrząc na moich rodziców, ciężko mi było cokolwiek powiedzieć , aby nie zepsuć tej wspaniałej atmosfery. Ostatnio często się kłócili,, a teraz tak dobrze się dogadywali. Widziałam ich spojrzenia w swoim kierunku, tak pełne miłości. Każdy przeżywa czasem kryzys.. Najważniejsze jest jednak to , że jakoś im się poukładało, bo przez chwilę bałam się , że  skończy się to rozwodem..
-Kochanie, dobrze się czujesz? - rzuciła mama wyrywając mnie tym z zamyślenia. Pokiwałam tylko głową na znak, że wszystko jest w porządku - prawie nic nie zjadłas. Denerwujesz się czymś, pokłócilaś się z Lily?
-Nie mamo, wszystko jest okej - powiedziałam stanowczo a na mojej twarzy pojawił się niemy uśmiech. Po śniadaniu wróciłam do siebie. Wzięłam długą kąpiel i wyciągnęłam z szafy ubrania. Byłam gotowa na przywitanie nowego dnia, ale przed tym.. czeka mnie długa, stresująca rozmowa. Nie chcę już dłużej z tym czekać na odpowiedni moment, bo wiem , że takowy nie nadejdzie. Zawsze znajdę jakiś pretekst , wymówkę, żeby wykręcić się od tego wszystkiego, a czas nie stoi w miejscu.. Im wczesniej to załatwię, tym lepiej dla mnie. Chcę to już mieć za sobą i zamknąć ten temat.
Zeszłam na doł i zawołałam rodziców, usiedli na kanapie i wbili we mnie wzrok pełen pytań. Siedziałam na przeciwko i starałam się jakoś sensownie zacząć.. To w końcu początek jest najgorszy, pozniej już samo sie potoczy...
-Więc,  może nie będę przedłużać. Jestem w ciaży.. - powiedziałam i czekałam juz tylko na ich reakcje, która o dziwo nie nastąpiła.. Byli w szoku. Wzrok utkwiony mieli we mnie jakbym powiedziała im co najmniej, że zabiłam człowieka - jestem w ciąży.. - powtórzyłam o wiele ciszej. Nie mogli milczeć, to jeszcze bardziej mnie dobijało. Nie wiedziałam co się pod tym kryje, co znajduje się teraz w ich głowach. No i zaczęło się. Mama zaczęłam płakać, wykrzykując, że zmarnowałam sobie życie i jak mogłam do tego dopuścić, natomiast ojciec kazał mi jak najszybciej udać się do siebie. 
-Wiem, że mam tylko 17 lat, ale poradzę sobie - próbowalam nawiązać jakikolwiek kontakt.
-Idź do siebie! - krzyknął ojciec. Wolnym krokiem powędrowałam więc na górę. Nie miałam innego wyjścia. Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Jedyne czego teraz mi brakowała to płaczu matki i ich krzyków , które nosiły się po całej okolicy. Myślałam, że przyjmą to o wiele łatwiej. Przecież sami mieli mnie tak wcześnie. Prawdopodobnie również byłam dla nich zaskoczeniem a mimo wszystko dali sobie radę, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Potrafili mnie pokochac i wychowac najlepiej jak tylko mogli. Wyciągnęłam z pod łóżka pudełko i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Jak dobrze, że nie wyrzuciłam tych wszystkich rzeczy z nim związanych a tylko ukryłam je przed światem, no i przed sobą..
-Harry, kochanie.. Potrzebuję Cię. Wiem, że mówiłam co innego, ale bez Ciebie wszystko wydaje się takie inne, pozbawione sensu. Nie daję już rady.. Proszę uratuj mnie. Wyzwól od tych wszystkich problemów. Powoli zaczynam wątpić w to czy w ogole kiedykolwiek się poznaliśmy. A może wszystko sobie wymyśliłam? Co jeśli to działo się tylko w mojej głowie.. Jesteś mi tak odległy, że czuję jakbyś nigdy nie istniał. Juz zapomniałam jak smakuje twój dotyk, jak pachnie twoja skóra, nie pamiętam już nawet tego blasku w twoich oczach, ktory pojawiał się na mój widok, wtedy kiedy byłeś szczęśliwy - powiedziałam i zaczęłam płakać. Pamiętam to zdjęcie. Jego roześmiana buzia , która patrzyła na mnie jakbym była całym jego światem. Łzy spływały po policzkach i nie potrafiłam ich zatrzymać. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam. Obudziłam się 2 godziny później . Zeszłam na dół pełna nadziei , że ta cała stresująca atmosfera już ucichła. Po burzy zawsze wychodzi słońce, oby tak było i tym razem. Powolnym krokiem zeszłam po schodach i usiadłam na kanapie, tej na której wczesniej oznajmiłam rodzicom szczęśliwą nowinę, która rozpętała piekło. Po chwili na przeciw mnie znaleźli się rodzice. Sytuacja taka sama jak ta z rana, tylko, że tym razem to oni mieli coś do powiedzenia.
-Przepraszam za naszą reakcję - powiedziała mama - byliśmy w szoku.
-Nic się nie stało.. Naprawdę dam sobie radę.
-Wiemy i rozumiemy to..
-Wiem, że mam 17 lat , ale życie toczy się dalej. Wychowam maleństwo i wszystko się jakoś ułoży.
-Znaleźliśmy rozwiązanie - powiedział ojciec, tak jakby w ogole mnie nie słuchał.
-Jakie rozwiązanie? - zapytałam.
-Aborcja, krótki zabieg i po kłopocie.
-To jakiś żart? Bo jeśli tak , to wcale mnie nie bawi.. - powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływac łzy. 
-To dla twojego dobra - powiedziala mama i pogładziła mnie ręką po policzku.
-Nie dotykaj mnie.. Nie usunę dziecka.
-Ale to ciągnie za sobą same problemy. Co ze szkoła? Poza tym sama go nie wychowasz. Gdzie twój ksiąze z bajki? - ciągnął ojciec, jeszcze bardziej mnie dołując. Pewnie chciał mi uświadomić, że zostanę z tym wszystkim sama, a co za tym idzie nie poradzę sobie.
-Myślałam, że mi pomożecie, ale skoro nie to sama dam sobie radę. I nie nazywajcie mojego dziecka kłopotem bo tak nie jest. Razem z Harrym sami sobie poradzimy, nie potrzebujemy waszej pomocy.. 
-Dziecko, Ty masz dopiero 17 lat.. - rzuciła mama.
-Przecież można znaleźć inne rozwiązanie, chocby nawet adopcja.
-Tak , a to wiąże się z tym , że będziesz musiała donosić ciążę. Jak ludzie będa patrzeć na naszę rodzinę, co sobie pomyślą? Aborcja to jedyne i najlepsze rozwiązanie. Rozmowa skończona. Jutro zadzwonię do lekarza i dowiem się co i jak. Decyzja została podjęta..
-Nienawidzę Was!
-Nie masz innego wyjścia.. - dodał stanowczo ojciec.
-Owszem mam! - krzyknęłam i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę, która kiedyś służyła mi w dalekich podróżach i zaczęłam się pakować. Znalazły się w niej same najważniejsze rzeczy, no i oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęcia Harrego. Uwielbiałam je, należało do moich ulubionych, bo byliśmy wtedy naprawdę szczęsliwi.. Po wszystkim zeszłam na doł , rodzice tylko patrzyli na to jak odchodzę. Byli w szoku, ale nie potrafili mnie zatrzymać. Nawet nie próbowali. Wiedzieli , że nie zmienię decyzji. Być może mieli nadzieję , że zmądrzeję i wrócę. Tak się jednak nie stanie. Nie potrafiłabym usunąć tego maleństwa. Zabić człowieka, myślałam, że czegoś takiego nie potrafiliby mi wybaczyć a oni sami mnie do tego nakłaniają. Odebrać komuś życia to nie dla mnie. To dziecko jest owocem miłości a nie problemem, którego trzeba się pozbyć. Poza tym nie jestem Bogiem, aby dawać życie i je odbierać, to nie ja o tym decyduję.. No a ludzie , w żadnym wypadku nie powinni bawić się w Boga, bo nie mają takiego prawa. Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam przed siebie. Zadzwoniłam do Lily. Już po chwili przyjechała po mnie wraz z Liamem. Chłopak nie wiedział dlaczego tak naprawdę wyniosłam się z domu. Powiedziałam mu, że to zwykła kłótnia a Lily to potwierdziła. Kiedy dotarłam na miejsce zaniosłam walizkę do pokoju dziewczyny a ta przygotowała mi coś do jedzenia. Wraz z zakochańcami położyłam się na kanapie i oglądaliśmy filmy. Nie miałam dziś zbyt dobrego nastroju , ale starałam się zachowac pozory normalności. Nie chcę by wszystko wyszło na jaw.. jeszcze nie teraz, o ile kiedykolwiek. Minęło południe.. Słońce oświetlało ulice mojego ukochanego miasta. Wokoł było tak pięknie, a ja siedziałam smutna. Nie było mnie stać nawet na cień uśmiechu. Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w ścianę.
-Darc, nic Ci nie jest? - zapytał Liam i usiadł obok mnie.
-Co ? - rzuciłam wyrwana z zamyślenia.
-Pytam czy wszystko u Ciebie w porządku.
-Tak, w jak najlepszym.
-Nie powiedziałbym, co jest? Jesteś dziewczyna mojego przyjaciela, a skoro go nie ma, mam obowiązek się Tobą zaopiekować.
-No właśnie nie ma go. A poza tym nie jestem jego dziewczyną.
-Jak wolisz. Jeśli masz jakiś problem, to wiedz , że zawsze możesz się z nim do mnie zwrócić i wszystko mi opowiedzieć. Postaram się jakoś pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Przepraszam Cię Liam, ale chcę zostać sama, jeśli możesz..
-No dobrze , rozumiem. Już sobie idę.. - po chwili na dole ujrzałam Lily.
-Darcy, idziesz z nami w miasto, nie wiem, na plażę, gdziekolwiek. Jest gorąco, nie ma co siedziec w domu.
-Nie dzięki, wolę zostać sama.
-Jesteś tego pewna?
-Tak , jak najbardziej.
-Uważaj na siebie... - dodał Liam. Nie rozumiem, mówi , że musi się mną zaopiekować, że mam na siebie uważać. Dziwne.
-Lily, mogę Cię na chwilkę prosić ? - rzuciłam pełna gniewu - powiedziałaś mu, prawda?
-Tak jakoś wyszło, Darc, przepraszam Cię.. Harry naprawdę powinien wiedzieć.. - rzuciła smutno a w oczach miała łzy.
-Jak mozesz wtrącać się w moje życie, jakim prawem! Nikt nie może podejmować za mnie decyzji, a już na pewno nie wy. Co wy możecie wiedzieć o życiu. Wszystko wam się układa a ja ? Zostałam sama. Nie chcę go znać, rozumiesz? 
-Ale on powinien wiedzieć - dodał Liam.
-Nie wtrącaj się.. wszyscy jesteście tacy sami. Chcecie decydować za mnie o moim życiu. Kto wam dał takie pozwolenie? Jedyną osobą , która może podejmować jakiekolwiek decyzje , jestem ja. Rozumiecie to?
-Jestem twoją przyjaciółką.. - rzuciła Lily i zaczęła płakać.
-Co nie znaczy , że wiesz co jest dla mnie dobre..
-Darcy, nie denerwuj się, to źle wpływa na maleństwo - rzucił Liam , wyraźnie zmartwiony.
-Dajcie mi wszyscy spokój. Nie dbam o to, nie chcę go, nie potrzebuję. A Harry? Jakoś wcale go tu nie widzę , jeśliby mu zależało, na pewno byłby obok mnie . A jak widać on również go nie chce! Moi rodzice mieli rację, to tylko sama problemy, których można się pozbyć i od razu wszyscy poczują się lepiej. Harremu na pewno ulży, bo teraz to już nawet nie ma po co tu wracać. Nienawidzi mnie , ale to dobrze, bo ja jego również. Chcę tylko zapomnieć! Wymazać z pamięci wszystkie nasze wspólne chwile! Chcę by było jak wcześniej, zanim stanęliście na naszej drodze! Wszystko układało się tak jak powinno, a potem pojawiliście się wy, by zniszczyć resztkę normalności w naszym nędznym życiu!
-Darcy, uspokój się - powiedziała Lily i złapała mnie za ramiona. Wpadłam w szał, nie potrafiłam przestać płakać, chciałam z siebie to wszystko wyrzucić. Krzyczałam i wyżywałam się na wszystkich dookoła - będzie dobrze - powiedziała i mocno mnie przytuliła. 
-Nic juz nie będzie dobrze.. - powiedziałam i wybiegłam z domu. Na najbliższym przystanku wsiadłam w autobus i zaczęłam okrążać okolicę. Znalazłam zaciszne miejsce i siedziałam na ławce płacząc i rozmyślając. Próbowałam dodzwonić się do Harrego ale nic z tego. Już dawno wykasowałam jego numer, ale na szczescie znałam go na pamięć. Zrobiło się ciemno. Było już późno a ja nie wiedziałam co robić. Wiem, że byłam dla Lily i Liama o wiele za ostra. Oni chcieli tylko mi pomóc. Nie mam teraz nikogo poza nimi.. Po prostu to wszystko tak bardzo boli. Jestem rozdarta wewnętrzenie. Nie mam pojecia jak postąpić, co będzie właściwe? Zagubiłam się również we własnych pragnieniach.. Wiem jedno, chcę tego dziecka! Kłamałam mówiąc, że jest inaczej. Dzięki niemu będę wiedzieć, że wcale nie wymyśliłam sobie Harrego , on naprawdę istniał, a to co jest we  mnie jest dowodem tego , że coś było między nami.. Miłość, czy moze coś innego sama nie wiem, ale jedno jest pewne. To wydarzyło się naprawdę... Ciszę przerwał mi dzwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Lily. Jak dobrze mieć taką przyjaciółkę..
-Darcy , gdzie jestes? Musimy porozmawiać.. - powiedziała smutno, zbyt smutno.. Niemozliwe, że było to spowodowane nasza kłótnią. Coś musiało się stać.. Tylko co?








środa, 10 kwietnia 2013

36.Jestem w ciąży.


Witam kochane!
Odzyskałam internet i w końcu mogę dodać kolejny rozdział. ;)
Mam nadzieję, że nadal czytacie moje opowiadanie..
Tęskniłam..



" Jestem w ciąży. "

[ z perspektywy Darcy... ]

Siedziałam i płakałam, a Lily wciąż próbowała mnie pocieszyć. Tak wiem, ciąża to nie koniec świata. Jestem młoda, ale wiem , że dam sobie radę. Problem w tym, że zostałam sama. Co na to Harry? Czy teraz jesteśmy na siebie skazani. Nie chce by był ze mną tylko ze względu na dziecko. Ja sama nie jestem pewna czy chciałabym do niego wrócić. Nienawidzę go, ale w głębi duszy kocham jak nikogo innego. To nawet logiczne, bo mówią , że nienawiść bardzo bliska jest nienawiści. Co powinnam zrobić? Tego nie wiem, jestem w totalnej rozsypce i wiem, że potrzebuję czasu, zeby ogarnąć tą całą sytuację. Jest dla mnie taka nowa. Dotknęłam swojego brzucha i miałam wrażenie, że czuję tam życie. Malutkie stworzenie, które może dać mi szczęście. Przestałam płakać i uśmiechnęłam się na samą myśl o tym maleństwie. Ale co z Harrym? Jak mu to powiedzieć i czy w ogole warto mu o tym mówić?
-Nie wiem co powinnam zrobić.. - szepnełam zamyślona.
-Z ciążą, rodzicami, Harrym, z kim?
-Ze wszystkim, ale głównie z ojcem dziecka..
-Harrym.. - rzuciła jak gdyby nie była pewna czy to na pewno o nim mowa.
-No tak, z nim. A z kim?
-Tak mówię.. - szepnęła speszona. Nastała chwila ciszy. Lily wodziła pustym spojrzeniem gdzies po pokoju a ja siedziałam w zamyśleniu. W mojej głowię kłębiło się tyle myśli. Zaczynając od wspomnien a kończąc na tym co znajdowało się teraz w moim brzuszku. 
-Nie powiem mu - wypaliłam w końcu zdecydowanym tonem.
-Jak to nie powiesz? Nie możesz.. - powiedziała Lily. 
-Mogę i tak właśnie zrobię. Wiem co dla mnie najlepsze..
-A to co najlepsze dla tego maleństwa? Nie może wychowywać się bez ojca.
-Owszem może i tak właśnie będzie. Nie zrujnuję Harremu życia. A przy okazji sobie. Nie chcę z nim być, podjęłam decyzję i nie wpłyniesz na nią.
-Harry na pewno by się ucieszył.. - rzuciła smutno Lily.
-Nie zmienię zdania.. - powiedziałam stanowczo. Kiedy to wypowiedziałam poczułam w sobie wewnętrzną siłę, poczułam, że dam radę. Nie mam jeszcze większych planów co do tego wszystkiego , ale mam czas. Najpierw porozmawiam z mamą, to w sumie z nią mam lepszy kontakt. Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę, ale widziałam, że Lily wyraźnie się nad czymś zastanawia. Pewnie szkoda jej Harrego, a nie potrzebnie. Ona zawsze chce naprawiać świat, ale powinna dorosnąć. Nie wszystko da się naprawić. Bywa, że nie mamy na coś wpływu i trzeba się z tym pogodzić. Tak już po prostu jest, na tym opiera sie całe nasze życie. Może nie jesteśmy sobie pisani? Życie toczy się dalej czy to z nim czy bez niego. Nie potrzebuję dodatkowych zmartwień. Siedziałyśmy w ciszy i dobrze wiedziałyśmy, że nie ma to najmniejszego sensu. Do dziewczyny zadzwonił telefon. Z tego co słyszałam - Liam. Odprowadziłam ją do drzwi i upewniłam się , że nikomu nie powie. Nawet Liamowi. Nikt nie może się dowiedzieć dopuki nie będę na to gotowa. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Promienie zachodzącego słonca przedzierały się przez zasłony rzucając cień na podłodze. Uśmiechnęłam się do samej siebie i powiedziałam sobie, że będzie dobrze. W końcu zaczęłam w to wierzyć. Nie chcę już płakać. To już niczego nie zmieni, na nic nie wpłynie. Ponadto nie żałuję. Nie żałuję tego jak potoczyło się moje życie. Jestem silniejsza i wiem, że dam sobie radę. Sama. Przejechałam dłonią po brzuszku w którym znajdował się mój dzidziuś. Wstałam i zaczęłam przeglądać się w lustrze. Ciężko sobie wyobrazić, że już niebawem mój brzuch nabierze całkiem innego kształtu. Stanie się wielki i okrągły.
-Mamusia na Ciebie czeka, jest gotowa.. - rzuciłam i przejechałam dłonią po brzuchu. Po raz kolejny tego dnia, jakbym nie dowierzała, że rozwija się we mnie mały człowiek. A przecież wiem, że to wszystko dzieje się naprawdę. Może potrzebuję czasu, żeby się z tą myślą oswoić. W oczach stanęły mi łzy. Jednak nie te które pojawiają się w rozpaczy, wręcz przeciwnie. Czułam wzruszenie. Nie czekałam na rodziców, którzy w dalszym ciągu znajdowali się w pracy. Wiem, że nie mogę przekładać tej rozmowy w nieskończoność, ale muszę to przemyśleć. Co dokladnie powinnam im powiedzieć, tego jeszcze nie wiem. W każdym bądź razie jedno jest pewne - jestem w ciąży. Wzięłam długą odprężającą kąpiel. W międzyczasie zadzwonił mój telefon. Nie odebrałam. Numer nieznany. Zaczęłam się zastanawiać kto to. Choć z drugiej strony jeśli to ważne zadzwoni jeszcze raz. Przebrałam się w piżamę i powędrowałam do łóżka. Dochodziła 22, o tej porze większość osób w moim wieku wybywa z domu i włóczy się po imprezach. Jednak to nie dla mnie. Postanowiłam o siebie zadbać. W końcu zdrowie mam tylko jedno. Nie robię tego dla siebie tylko dla dziecka. Chcę żeby rozwijało się jak najlepiej, aby było zdrowe a później pragnę zapewnić mu godne życie. Wiem, że jestem mu to winna..









piątek, 29 marca 2013

35.Miasto tętniło miłością..


Witam Kochane. ♥
Mam dla Was kolejny rozdział.. no i przez jakiś czas może mnie nie być , ponieważ zostałam bez internetu... :*(



" Miasto tętniło miłością.. "

[ z perspektywy Lily...]

Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego. Czy to nie cudowne? Już za niedługo będzie to moja codzienność. Każdego dnia będę się budzić obok niego z myślą, że należymy tylko do siebie i nikt nigdy tego nie zepsuje. Jesteśmy młodzi, ale myślę, że dojrzali, a przynajmniej na tyle by ze sobą być. Zresztą wiek to tylko liczba , w miłości liczą sie uczucia bo to jest najważniejsze. A ja jestem pewna.. Wiem, że go kocham . Najbardziej na świecie, jak jeszcze nikogo nigdy..
-O już nie śpisz.. - powiedziałam zerkając na Liama.
-O czym tak myślisz? - zapytał delikatnie sie podnosząc.
-O naszej wspólnej przyszłości. Tak jakoś mnie naszło..
-Zapowiada się niesamowicie - szepnął całując moją dłoń. Spojrzałam w jego oczy a chłopak od razu rozszyfrował co mam na myśli namiętnie mnie całując. Jak widać rozumiemy sie bez słów. Oparł się na dłoniach, które ustawił obok moich ramion. Pochylił się i spojrzał w moje oczy.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo Cię kocham. Nigdy nie przypuszczałem, że można kochać kogoś tam bardzo jak ja Ciebie.. - szepnął tuż obok mojego ucha. Czułam na szyi jego ciepły oddech i na samą myśl, że jest tak blisko dostawałam dreszczy podniecenia. Ujęłam jego twarz dłońmi i sporzałam w oczy. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie przygryzając dolną wargę. Chłopak musnął moje usta, nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne.. W tym momencie zadzwonił telefon.
-Poczekaj, odbiorę - powiedziałam próbując wydostać się spod Liama.
-To pewnie nic ważnego, a jeśli tak to zadzwonią jeszcze raz - rzucił nie przestając całowac mojej szyi. 
-Masz rację - szepnęłam i oddałam się w całości tej chwili. Chłopak przeciągnął mnie na siebie. Już po chwili nasze ciuchy wylądowaly na podłodze a my daliśmy się ponieść emocjom... Po wszystkim wyciągnęłam z szafki czyste ubrania i powędrowalam do łazienki. Poranny prysznic i jestem gotowa na kolejny dzień pełen wrażeń. Kolejnym punktem na mojej dzisiejszej liście było śniadanie. Zeszłam na dół. Liam oczywiście wszystko przygotował. Mój kochany mężuś. Przyszły, ale jednak mężuś. Już wkrótce.. Jak narazie narzeczony z czego jestem bardzo zadowolona. Czuję się spełniona i w końcu jestem szczęśliwa. Dotychczas nic nie szło po mojej myśli a teraz? Jest idealnie. Po śniadaniu wróciłam do siebie i zaczęłam szukać telefonu, który jakimś cudem znajdował się pod łóżkiem. Nieodebrane połączenie od Darcy. Wybrałam jej numer, ale nie odbierała. Spróbowałam jeszcze kilka razy aż w końcu dałam sobie spokój. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Po chwili dołączył do mnie Liam i razem oglądaliśmy telewizję. Nic ciekawego nie leciało, ale to i tak nie miało znaczenia. Bardziej skupialiśmy się na sobie niż na tym co dzieje się na ekranie. Pogoda była piękna. Słońce wkradało się przez okna do domu rzucając smugi na podłodze. Zbliżała się godzina 15, nadal było gorąco, ale dało sie to wytrzymać. Wraz z Liamem wybraliśmy się na spacer. Chodziliśmy po parku i obserwowaliśmy inne zakochane pary. Miasto tętniło miłością. Było niesamowicie. Nagle dostałam sms'a - "Musimy pogadac, Darcy." . Napisałam, że wpadnę wieczorem i znów wyłączyłam się na otaczający mnie świat. W mojej głowie był tylko on i nasza wspólna przyszłość. Ruszyliśmy w kierunku plaży. 
-Gorąco - powiedziałam i położyłam się na rozgrzanym piasku. Liam opadł tuż obok. 
-Nie narzekaj, jest cudownie - rzucił i dał mi całusa w policzek.
-Przecież nie narzekam, ale nie pogardziłaby, gdyby troszkę sie ochłodziło.
-Aż tak Ci gorąco?
-Taaak - rzuciłam zamykając oczy. Chłopak wstał i jednym szybkim ruchem podniósł mnie z ziemi. Zaczął biec w kierunku wody.
-Mam na to sposób - powiedział i zaczął się śmiać.
-Nie, Liam proszę! - zdołałam krzyknąć a już byłam cała mokra. Nadchodzące fale sprawiły, że chłopak się przewrócił i teraz już obydwoje leżeliśmy w wodzie - Zimno - wydusiłam z siebie cała się trzęsąc.
-Teraz Ci zimno? Przed chwilą było Ci gorąco.
-Weź, głupi jesteś! - powiedziałam i rzuciłam się nad niego , tak, że chłopak znalazł się pod wodą. Zaczęliśmy się wygłupiać aż w końcu skończyło się na całowaniu. Od razu zrobiło mi się cieplej. Zbliżał się wieczór więc wolnym krokiem w mokrych ciuchach powędrowalismy do domu. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi i pożegnał się ze mną słodkim całusem. Zaraz po przekroczeniu progu zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i ruszyłam na górę. Włosy nadal miałam mokre a makijaż cały rozmazany. Nie miałam za dużo czasu więc zmyłam go do końca a włosy upiełam w wysoki kucyk. Ubrałam krótkie spodenki, jakąś luźną bluzkę i zadzwoniłam do Darcy. Niestety ta znowu nie odbierała. Wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie. Już po chwili stałam przed jej drzwiami. Zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałam dziewczynę, która niczym nie przypominała mojej uśmiechniętej Darcy. Była cała rozmazana i wyglądała jakby stało się coś naprawdę strasznego.
-Co się stało? - zapytałam i mocno ją przytuliłam. Była w totalnej rozsypce.
-Jestem w ciąży - szepnęła i wybuchła głośnym płaczem. Wtuliła się w moje ramię i nie potrafiła powstrzymać łez.



♥..Harold.. ♥







wtorek, 12 marca 2013

34.Chodzi Ci o Zayna?

Witam Kochane!
Tak wiem.. Zawalam po całości i to coraz częściej.. Nie mam czasu, tyle się dzieje a w tym liceum mnie wykończą. Ludzie.. dajcie mi wakacje! ;*(



" Chodzi Ci o Zayna? "

[ z perspektywy Lily... ]

Siedziałam spokojnie na ławce w parku i co jakiś czas zerkałam na swoją dłon. Widniał na niej prześliczny zaręczynowy pierścionek. Po chwili u mojego boku pojawił się Liam i na przywitanie dał mi soczystego buziaka w policzek.
-Tu jesteś, szukałem Cię - powiedział na co ja posłalam mu uśmiech. Wpatrzylam się w jego twarz i w dalszym ciągu nie moglam się odezwać - czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał zdziwiony. Na co ja tylko westchnęłam uśmiechając się jeszcze szerzej - No? Czekam na odpowiedź, jestem brudny czy coś?
-Nie, po prostu jesteś taki.. - znów się zamyśliłam.
-Jaki?
- Taki mój, już na zawsze. Nadal nie mogę w to uwierzyć - powiedzialam na co chłopak mocno mnie przytulił.
-O tak , tylko twój i nikogo więcej - rzucił całując moją dłoń, tą na której znajdował się pierścionek, symbol naszej wieczności.
-Kocham Cię  - powiedziałam.
-Ja Ciebie też, najbardziej na świecie, skarbie! - chłopak objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
-Musisz wracać?
-Uwierz, że nie chcę.. Niestety nic nie mogę na to poradzić.
-Nie lubię kiedy jesteś daleko. Nienawidzę tych naszych rozstań.. - szepnęłam.
-Za niedługo znów się zobaczymy.. No i jeśli będziesz chciała to możesz do nas przyjechać.
-Gdyby to było takie proste.
-Teraz kiedy już jesteś moją przyszłą żoną, mama chyba nie będzie mieć problemu z tym byś mogła ze mną wyjechac. Wątpie by miała coś przeciwko bym Cię ze sobą zabrał.
-Tak, wiem.. Nie o to chodzi.. - powiedziałam a na mojej twarzy pojawił się smutek.
-Chodzi Ci o Zayna? - zapytał  i widziałam, że w dalszym ciągu bolał go ten temat.
-Nie wiem czy potrafiłabym przebywac w jego towarzystwie. On jest taki.. Nawet nie wiem jak go określić.
-Rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że przyjechałabyś tam do mnie nie do niego - powiedział na co ja trochę się zmieszałam. Zabrzmialo to trochę dziwnie, jakby w dalszym ciągu miał jakieś wyrzuty w związku z tą sprawą lub bał się, że coś do niego czuję. Przecież to nie prawda.. Jedyne uczucie jakie mnie teraz przepełnia w stosunku do niego to nienawiść. Mimo wszystko nie zamierzalam dalej drążyć tego temtu. Nie chciałam psuć tego wszystkiego co znów jest między nami. Jego slowa naprawdę mnie zabolały. Zrobiło mi się przykro ale starałam się to jakoś ukryć. Liam spojrzał na mnie.
-Przepraszam, źle to ująłem. Nie o to mi chodziło.
-Nie, w sumie masz rację. Spróbuj mnie jednak zrozumiec, dla mnie to też nie jest proste. To wszystko.. Ja.. - powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Kochanie, nie płacz. Przepraszam, nie to miałem na myśli - przytulił mnie i otarł dłonią łzy.
-Nawet nie wiesz jak mi jest z tym ciężko, to naprawdę trudny temat. Dobrze wiesz, że nie chciałam, ale stało sie. Wiesz też, że gdybym mogła cofąć czas..
-Wiem, kochanie wiem. Nie mówmy o tym , cieszmy się tymi ostatnimi chwilami razem. Wieczorem wyjeżdzamy.. - chłopak wstał z ławki i podał mi rękę - Chodź, idziemy.. Nie będziemy tak siedzieć. Chcę się Tobą nacieszyć.. - Cały dzień spędziliśmy chodząc po parku. Rozmawialiśmy o naszej wspólnej przyszłości. O tym jak to teraz będzie. W końcu wszystko się zmieni. Nawet wspomnieliśmy o ślubie i ani przez chwilę nie weszliśmy na temat Zayna. Układało sie idealnie. Nasza wspólna przyszłosc zapowiadała się niesamowicie. Już nie mogłam się doczekać.
-To co, wracamy? - zapytał Liam i spojrzał na mnie smutnym spojrzeniem.
-Na to wygląda.. - powiedziałam bliska płaczu. Nie chcę się z nim rozstawać. Nie teraz, nie po tym co się wydarzyło. Tęskniłam za nim zdecydowanie za długo, a teraz kiedy zaczyna się układać znów musimy się rozstać. Chłopak złapał moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku domu. Weszlismy na taras i spojrzeliśmy na siebie spojrzeniem pełnym rozpaczy. Trzymaliśmy sie za dłonie i żadne z nas nie potrafiło się odezwać.
-Kocham Cię - powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Ja Ciebie też maleńka.. - powiedział i z całych sił mnie przytulił. Miał łzy w oczach. Nie chciał tego rozstania tak jak i ja. Już mieliśmy się pocałować, kiedy zadzwonił telefon. Liam od razu odebrał.
-Coś się stało? - zapytałam schodząc po schodach i kładąc rękę na jego ramieniu. Chłopak odwrócił się w moją stronę i posłał mi uśmiech.
-Nie do końca - rzucił.
-No nie badź taki tajemniczy , mów - powiedziałam patrząc na jego wyraz twarzy, który stanowił dla mnie nie lada zagadkę.
-Zostajemy. Nie wiem na jak długo, ale zostajemy.. - szepnął na co ja rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak uniósł mnie do gory i pocałował w usta - kocham Cię - szepnał czule i postawił mnie na ziemi.
-Dzisiaj nigdzie Cie nie wypuszczę. Zostajesz u mnie, czy tego chcesz czy nie - posłałam mu uśmiech i złapałam za rękę prowadząc do domu. Chłopak tylko się zaśmiał i nawet nie próbowal się wykręcać. Przywitaliśmy się z moją rodzicielką i ruszyliśmy na górę..











niedziela, 13 stycznia 2013

33.Bez niego nie istnieję...

Cześć Kochane!
Cieszę się, że w dalszym ciągu czytacie moje opowiadanie. Dlatego postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i dodać kolejny rozdział. Chcę choć trochę wynagrodzić Wam tę przerwę. Od razu mówię, że rozdział jest o wiele dłuższy od poprzednich. A co mi tam.. Miałam wenę! ;-) 



" Bez niego nie istnieję... "

[ z perspektywy Lily... ]

Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał. Pewnie śpi - pomyślałam. Delikatnie złapałam za klamkę i weszłam do środka. Miałam racje. Swoją drogą... Tak bardzo mi jej szkoda. Jest moją przyjaciółką i nie pozwolę żadnemu chłopakowi tak bezkarnie jej krzywdzić. Jeśli Harry jest winny to na pewno mu tego nie popuszczę. Chociaż z drugiej strony.. nie wyglądał na takiego, który byłby winny. Cierpiał i to bardzo. Poza tym zniknął nie wiadomo gdzie, a chciałam z nim pogadać. Usiadłam na łóżku obok przyjaciółki i zaczęłam gładzić dłonią jej mokre od płaczu włosy. Postanowiłam sprawdzić w jej telefonie czy ma jakieś nowe wiadomości. Może dowiem się kiedy wracają jej rodzice i ile zostało nam czasu, żeby wszystko wyglądało jak przedtem. Zaczynając od domu a kończąc na ich córce. Wyciągnęłam dłoń by sięgnąc po telefon , ale nie patrząc strąciłam na podłogę jakiś niewielki pojemnik. Uderzając o ziemię uległ otwarciu i cała jego zawartość wysypała się. Wstałam, żeby to posprzątać. Podniosłam pojemnik i przeczytałam napis. To były tabletki. Przerażona rzuciłam je z powrotem na podłogę i zaczęłam potrząsać Darcy. 
-Już wstaję , wstaję - powiedziala przecierając powieki.
-Co to jest? - zapytałam z wyrzutem. Bałam się, że moje przyjaciolka połknęła dużą ich ilość i mogła sie juz nigdy nie obudzic. Ta wizja przysłoniła mi mój dobry humor.
-Tabletki? Bolała mnie głowa.
-Wiesz jak mnie wystraszyłaś! - krzyknęłam.
-Myślałaś, że ja.. - rzuciła zaskoczona.
-Tak myślałam - powiedziałam. 
-Nie, niestety nie. Chociaż nie powiem, przeszło mi to przez myśl..
-Przestań! Nawet nie próbuj. Jakoś sobie z tym poradzimy.
-Łatwo Ci mówić, nie jesteś w takiej sytuacji.
-Ale byłam w gorszej i wszystko dobrze się skończyło.
-To znaczy ? - zapytała a na jej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Wróciliśmy do siebie, a to co się ponoć wtedy wydarzyło nie było do końca prawdą - rzuciłam. Jego imię nie przechodzi  mi nawet przez gardło. Nie chcę go znać a moim największym marzeniem jest teraz zapomnieć o wszystkim co z nim związane.
-O, to cieszę się twoim szczęściem - powiedziała. Popatrzyła w ścianę i widziałam wyraźnie, że nad czymś rozmyśla. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Chodź do mnie - rozłożyłam ręce aby ją uściskać. Dziewczyna od razu się do mnie przytuliła i zaczęła płakac.
-Tak bardzo go kocham.
-Wiem kochanie, wiem - rzuciłam gładząc jej włosy - wszystko sie ułoży. Zobaczysz..
-Sama nie wiem.. W jednej chwili cały mój świat legł w gruzach. Jestem młoda i pewnie jeszcze nie raz się zakocham, ale to nigdy nie będzie to samo. Myślałam, że to będzie wieczne..
-Rozumiem Cię, sama czułam to samo , całkiem niedawno też przez to przechodziłam.. I sama zobacz, wszystko dobrze się skończyło.Właśnie.. Wiem, że może to nie jest za dobra chwila , ale wiesz gdzie on jest?
-Nie mam pojęcia. Pokłóciliśmy się. 
-A wytłumaczył Ci to wszystko?
-Powiedział, że to była tylko ustawka. Miała wspomóc promocję płyty tej dziewczyny, ale ja mu nie wierzę. Stracił moje zaufanie. Wątpie, że jeszcze kiedykolwiek będę w stanie uwierzyć w jego słowa.
-A jeśli to prawda?
-Nie mówmy o nim. To już nie ma sensu. Chcę po prostu zapomnieć, wymazać z pamięci wszystkie wspólnie spędzone chwile..
Tak minęło nam całe południe. Kiedy zeszłam na doł , doznałam szoku. Dom lśnił czystością a to wszystko dzięki Niallerowi i reszcie ekipy sprzątającej. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Nagle ktos rzucił się na mnie od tyłu i mocno przytulił. 
-Cześć Kochanie - powiedział Liam i dał mi calusa w policzek.
-Ale mnie wystraszyłeś.. Swoją drogą, gdzie reszta?
-Wrócili do siebie. Jutro wyjeżdżamy, pewnie poszli się przygotować i porządnie wyspać. 
-A Ty nie musisz ? - zapytałam i zaśmiałam się. Miałam pewność, że jego odpowiedź będzie przecząca.
-Nie, wolę spędzić ten czas z Tobą. Poza tym szykuj się, bo dziś wieczorem zabieram Cię na romantyczną kolację tylko we dwoje.
-Uuu, skąd ta zmiana. Od kiedy stałeś się takim romantykiem? - zażartowałam.
-Nie żartuj. Od zawsze.. Tak sobie ostatnio rozmyślałem i doszedłem do wniosku, że jeszcze nigdy nie zabrałem Cię na żadną porządną randkę. Więc wiedz, że tę zapamiętasz do końca życia.
-A gdzie mnie zabierasz?
-Nie powiem, to będzie niespodzianka. Wszystko w swoim czasie.. - był wyraźnie podekscytowany
-Skoro wszystko jest już ogarnięte, to ja wracam do siebie i widzimy się później. Tak?
-No tak, będę u Ciebie o 18. Pasuje Ci?
-Jak najbardziej - rzuciłam i zaśmiałam się. Pożegnałam się z Darcy, która była już w o wiele lepszym stanie niż poprzednio. Liam odwiózł mnie do domu. Kiedy tylko weszłam do środka podbiegła do mnie mama i zaczęła wypytywać kim jest ten tajemniczy chłopak. Zapewne widziała nas przez okno. Opowiedziałam jej historie w skrócie i ruszyłam do swojego pokoju. Oczywiście pominęłam niektóre fakty, które nie mają już najmniejszego znaczenia. Przegrzebałam calą szafę, ale nie znalazłam niczego odpowiedniego. 
-Randka? - zapytała stając w progu moja rodzicielka. Zaśmiała się patrząc na stertę ciuchów porozrzucanych po podłodze i łóżku. 
-Tak, Liam zabiera mnie na kolecję, a ja nie mam co na siebie włożyć - powiedziałam siadając na łóżku i podpierając twarz dłońmi.
-Hm.. Poczekaj , mam pomysł - powiedziała i zniknęla w swoim pokoju. Po chwili wróciła, a w ręku trzymała najpiękniejszą sukienkę jaką kiedykolwiek widziałam. 
-O jej! Dziękuję, jest śliczna. Uratowałaś mi życie - powiedziałam rzucając się mamie na szyję. Od razu przechwyciłam od niej to cudeńko - skąd ją masz? 
-Długa historia. Kiedyś dostałam ją od twojego ojca, ale niestety nigdy nie miałam  okazji jej założyc. A teraz? To już chyba nie ten wiek no i waga..  - powiedziała śmiejąc się. Od razu do niej dołączyłam. Oczywiscie przesadzała. Mimo wieku nadal była bardzo atrakcyjna a wagę miała w normie. 
-No to ja nie przeszkadzam - rzuciła i wróciła do siebie. Od razu przyjrzałam się sukience. Mam nadzieję, że będzie na mnie pasować. Była taka piękna. Pokryta koronką, w kolorze nude. Marzenie. Przymierzyłam, wszystko leżalo idealnie. Od razu wskoczyłam pod prysznic i wzięłam się za przygotowania. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zabrałam się za fryzurę. Najpierw wysuszyłam włosy a następnie dokładnie je pokręciłam. Chciałam wyglądać olśniewająco. Ktoś zapukał do łazienki. Już myślałam, że to Liam, bo kompletnie straciłam rachubę czasu. Na szczęście to nie on. Mama przyniosła mi śliczny naszyjnik , który idealnie komponował się z sukienką. Spojrzałam na zegarek. Było już po 17. Szybki makijaż i gotowe. Przebrałam się i założyłam balerinki. Usiadłam na łóżku i denerwowałam się tak bardzo jak gdyby miało to być nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randka. A przecież znamy się nie od dziś. Nie mniej jednak czułam się taka podekscytowana. Jedyne co mi teraz pozostało to czekać. Wyjrzałam przez okno. Pod domem właśnie zaparkował samochód. Nie należał on do Liama więc od razu przyszło mi na myśl, że dzisiaj to nie on prowadzi. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i już miałam schodzić, kiedy usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi. Może to i lepiej, już nie muszę ich sobie przedstawiać - pomyślałam. Przełknęlam ślinę i próbowałam ogarnąć moje trzęsące się ręce. Otworzyłam drzwi i ruszyłam po schodach w dół. Przy poręczy stał Liam, który uśmiechnął się na mój widok. Znów widziałam ten cudowny blask w jego oczach, którego zniknięcie tak bardzo mnie bolalo. Myśl, że go zraniłam.. Zresztą, miałam już o tym nie myśleć, nie dzisiaj. Czas puścić to w niepamięć.
-Ślicznie wyglądasz - powiedział całując moją dłoń. Posłałam mu uśmiech i pocałowałam w policzek.
-Ty też - szepnęlam mu na ucho. Spojrzałam na niego raz jeszcze i zaśmiałam się. Ten jego nienaganny wygląd, elegancka koszula. Wyglądał naprawdę odświętnie. Podobał mi sie w tym nowym wydaniu. Jak prawdziwy mężczyzna. Pożegnaliśmy się z mamą i ruszyliśmy w nieznane. Gdzie on mnie zabiera? Ta myśl ciągle chodzila mi po głowie. W końcu droga dobiegła końca. Zatrzymaliśmy się przy wysokim budynku. Liam otworzył przede mną drzwi i łapiąc mnie za dłoń pomógł wyjść z samochodu. O ile można go tak nazwać. Był o wiele większy niż normalne pojazdy, którymi jeżdzą wszyscy moi znajomi. Do tego szofer. Czułam się jak w bajce.
-Gdzie jesteśmy ? - zapytałam.
-Zaraz się dowiesz - powiedział stając za mną i przewiązując mi czymś oczy. 
-Ufasz mi ? - szepnął, a na szyi poczułam ciepło jego oddechu.
-Ufam - powiedziałam wyciągając przed siebie ręce. Chłopak złapał mnie za dłonie i zaczął gdzieś prowadzic. Droga nie należała do najłatwiejszych , ale z takim przewodnikiem dałabym radę dojsc wszędzie. Po drodze potknęłam się tylko dwa razy co bardzo go bawiło. Nie wiem co w tym takiego śmiesznego. Gdyby sytuacja była odwrotna i to ja miałabym go prowadzić, to znając moją koordynację ruchów, leżał by na podłodze co kilka kroków.
-Jesteśmy na miejscu - rzucił w końcu odkrywając mi oczy - przepraszam , że musiałem Cię pozbawić zmysłu wzroku na krótką chwilę, ale wiedziałam, że jeśli zakryłbym Ci oczy dłońmi to na pewno byś podglądała - dodał. Nie mogłam się ruszyć. To był dla mnie kompletny szok. Znajdowaliśmy się na dachu wieżowca. Widok zapierał dech w piersiach. Wokół porozwieszane były prześliczne światełka. Na środku znajdował się stolik i dwa krzesła. Na nim świeczki a w wiadrze z lodem szampan. Dodatkowo było to coś w stylu ogrodu na dachu. Wokół, a w szczególności na obrzeżach znajdowało się pełno kwiatów i innych roślin. Niesamowite! Przez chwilę trwaliśmy w ciszy.
-Nie wiem co powiedzieć - do oczu podeszły mi łzy wzruszenia.
-Dla Ciebie wszystko skarbie. Jesteś warta tego co najlepsze. - szepnął. A ja rzuciłam się na niego namiętnie całując. Jeszcze nikt mnie tak nigdy nie traktował. Czułam się jak księżniczka i jedyne czego się bałam to tego, że wszystko może okazać się tylko snem. Ale nie, to nie był sen.. To działo się na prawdę. Usiedliśmy do stołu i zjedliśmy przepyszną kolację. Ciągle się śmialiśmy. Byłam szczęśliwa i nie mogłam uwierzyć, że znów jesteśmy razem. Wszystko układało się cudownie. Zrobiło się trochę zimno, więc zapytałam Liama czy dałoby się załatwić jakiś koc. Oczywiście chłopak spełnił moje życzenie. Usiedliśmy na ziemi i przykryliśmy się kocem. Chłopak objął mnie ramieniem i obserwowaliśmy niebo. Tego dnia było tak przejrzyste, że można było dostrzec każdą , nawet najmniejsza gwiazdę. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Chłopak całował moją szyję a ja czułam, że zaczynam odpływać. Wiedziałam czego teraz pragnę - Liama. Spojrzałam na niego znacząco a chłopak od razu domyślił się co mam na myśli. 
-Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał patrząc na mnie tym swoim czułym , troskliwym spojrzeniem.
-Zdecydownie. Jeszcze niczego nie byłam tak pewna.- szepnęłam zalotnie przygryzając dolną wargę. Każdy, nawet najmniejszy jego dotyk na moim ciele przyprawiał mnie o dreszcze. Oczywiście odwdzięczałam mu się tym samym. Czułam bicie jego serca i wiedziałam, że tylko on się dla mnie liczy. Byłam pewna, że to ten jedyny i to z nim chcę to zrobić. Wszystko dookoła straciło jakiekolwiek znaczenie. Teraz liczył się tylko on i ja. Połączeni miłością, która będzie trwać wiecznie, bo wiem, że bez niego nie istnieję. Życie z dala od tego wyjątkowego chłopaka straciłoby sens. A jeśli coś pozbawione jest sensu to nie warto dalej w to brnąć..Wszystko było dokladnie tak jak to sobie wyobrażałam. Liam był taki czuły i delikatny. Wiedziałam, że nie będę żałowac tej decyzji.. Po wszystkim wtuliłam się w chłopaka. Głowę opartą miałam o jego klatkę piersiową. Nasłuchiwałam bicia jego serca, które biło tym samym rytmem co moje. Chciałam nacieszyć się jego obecnością, bo jutro ponownie nastąpi nasze rozstanie. Jednak tym razem nic nie będzie w stanie nas rozłączyć. Wzięłam głęboki oddech a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Chłopak gładził moje włosy i co jakiś czas całował moją dłoń.. Byłam naprawde szczęśliwa.
-Lily.. - szepnął nieśmiale Liam przerywając ciszę.
-Tak? 
-Wyjdziesz za mnie?



Co do następnej.. Nic nie obiecuję w przeciągu najbliższego tygodnia. :*
Ostatni tydzień do końca semestru i strasznie mnie w tym liceum zawalili nauką..
Nie mniej jednak postaram się jak najszybciej. ;-)
Całuski. ;*







piątek, 11 stycznia 2013

32.Wracamy?

Witam Was Kochane.. 
po długiej przerwie!
Bardzo Was przepraszam, że tak zaniedbałam bloga, ale to przez szkołę a później przez brak internetu ( prawie trzy tygodnie o.O ). Gdyby nie to , kolejny rozdział pojawiłby się o wiele szybciej. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta, bo wiem jak to jest kiedy trzeba na coś dłuuuugo czekać. ;-)



" Wracamy? "

[ z perspektywy Lily.. ]

-Skarbie zaczekaj - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama - dlaczego to zrobiłaś?
-Wiem przepraszam, przesadziłam.. - szepnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Czułam kolejny napływ smutku i rozpaczy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Za dużo się ostatnio wydarzyło. Chłopak chwycił moje dłonie odsłaniając twarz. Przez chwilę patrzyłam w dół po czym wzięłam głęboki oddech, podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.
-Już dobrze? - zapytał i uśmiechnął się. Uwielbiałam to jego troskliwe spojrzenie i powalający wyraz twarzy kiedy tak na mnie patrzył a ja czułam, że jestem dla niego kimś ważnym. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Wyglądałam jak zawstydzone dziecko, które znalazło sie w tłumie nieznanych mu ludzi. Nagle znalazłam sie w jego objęciach i wszystko dookoła straciło jakiekolwiek znaczenie. Cały sens mojego zycia był obok mnie.
-Teraz tak - zaśmiałam się wtulając w mojego ukochanego. Uniosłam twarz ku górze by po raz kolejny zanurzyć sie w tych jego brązowych tęczówkach. Uwielbiałam to , że był o tyle wyższy ode mnie. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna. Chłopak uśmiechnął sie i pocałował mnie w czoło.
-Wracamy? - rzucił.
-Jak chcesz.. - szepnęłam obojętnym tonem.
-Ale obiecujesz, że będziesz grzeczna?
-Tak, tak, obiecuje - powiedziałam i zaśmiałam się. Liam złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku domu. Nie wypuszczając z uścisku mojej dłoni otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie widziałam. Może to i lepiej. Obok schodów zobaczyłam kawałki szkła, czyli pozostałość po wczorajszej domówce. Postanowiłam to posprzątać. W końcu nie wiadomo kiedy wrócą rodzice Darcy. Liam usiadł na schodach.
-Ktoś inny się tym zajmie. Nie pozwole mojej księżniczce sprzątać, nie dzisiaj.. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie tak , ze wylądowałam na jego kolanach. Moje serce zabiło mocniej. Bezwarunkowo mój wzrok powędrował na jego usta dając mu tym do zrozumienia, że pragnę by w końcu mnie pocałował. Stęskniłam się za jego ustami. Poza tym po tym całym rozstaniu i wszystkim co z tym związane ktoś musiał zrobić pierwszy ruch w tym kierunku. Nasze usta już miały się złączyć w pocałunku, kiedy obok nas pojawił sie Niall.
-O jednak zostaliście! - krzyknął na co my zaśmialiśmy sie. Niall spojrzał na nas i chyba dopiero teraz dotarło do niego co tu sie dzieje - To wy znów razem? - zapytał podekscytowany.
-Na to wygląda - powiedziałam i zaśmiałam się.
-To cudownie! - krzyknął - nawet nie wiecie jak sie cieszę! Nie lubię kiedy mój Liaś jest smutny - powiedział i złapał go za policzek robiąc przy tym śmieszną minę. Liam skrzywił się i zaczął śmiać.
-Twój? - zapytałam udając zazdrosną.
-No wiesz.. - rzucił Niall potrząsając przy tym głowa. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Chłopak nie zamierzał nam dłużej przeszkadzać. Chciał dać nam czas by nacieszyć się sobą. Podniósł rozbite naczynie i wrócił do sprzątania.
-Teraz już nikt nam nie przeszkodzi - powiedzial Liam i wpił się w moje usta. Objęłam dłońmi jego twarz nie odrywając się od jego słodkich ust.
-Jutro już Cię tu nie będzie, prawda? - zapytałam patrząc mu w oczy.
-Nie myśl o tym. Cieszmy się tym co jest teraz a nie tym co będzie - powiedział - no.. uśmiechnij się - dłońmi uniósł kąciki moich ust. Spojrzałam na niego i potrząsnełam głową.
-Głupek - rzuciłam i wstałam.
-Że niby ja? - powiedział i podniósł się. Zaczęłam uciekać, bo dobrze wiem , że teraz nadszedl czas zemsty. Biegaliśmy po całym domu i śmialiśmy się jak małe dzieci. Tego brakowalo mi chyba najbardziej.
-Dobra, poddaje się! - powiedziałam stając po jednej stronie stołu. Liam stał po drugiej.
-Chciałabyś..
-No przestań! - krzyknęłam obmyslając plan ucieczki. Niestety w którą stronę bym się nie ruszyła on robił to samo. Przewidywał moje ruchy co było dużym utrudnieniem. W pokoju obok usłyszałam śmiech Louisa. Kiedy Liam odwrócił głowę udało mi się uciec. Dobiegłam do drugiego wyjścia z pomieszczenia. Spojrzałam za siebię ale nikogo tam nie było.
-Mam Cię! - krzyknął Liam , który pojawił sie znikąd. Złapał mnie w talii i uniósł do góry. No tak, przewidział mój ruch i pobiegł drugą stroną.
-Puszczaj! - krzyczałam wymachując nogami.
-Chciałabyś.. - powiedział i złapał mnie w sposób w jaki wnosi się do domu panne młodą.
-Nie znasz innych słów? - posłalam mu kpiące spojrzenie.
-Nie potrzebne nam słowa - powiedział. Już myślałam, że chce mnie pocałowac kiedy ten rzucił mnie na kanape i zaczął łaskotac. W tym momencie do pokoju wszedł Zayn przerywając nam zabawę.
-Ee..Louis pyta czy rozmawiałeś z Harrym? - zapytał zmieszany spoglądając to na mnie to na Liama.
-Nie odbiera moich telefonów - rzucił krótko Payne kończąc temat. Zayn sobie poszedł a my wróciliśmy do poprzedniego zajęcia.
-Dobra poddaje się! - krzyknęłam i rzuciłam się Liamowi na szyję namiętnie go całując. Na koniec dałam mu zwykłego buziaka w usta i wstałam z kanapy.
-Idę zająć się Darcy, a Ty lepiej poszukaj Harrego..