sobota, 9 listopada 2013

39.Czy dam sobie radę?

Hej Kochane. :-)
Witam ponownie, po długiej przerwie... Jestem chora, także cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżeczku z gorączką. Chcąc jakoś urozmaicić sobie te chwile, przygarnęłam mojego laptopa i zaczęłam pisać.. Zobaczcie co z tego wyszło.. : *



"  Czy dam sobie radę ? "

[ z perspektywy Darcy... ]

Siedziałam w zamkniętym pokoju i myślalam. Nie płakałam. Byłam tak wykończona, że nawet łzy nie dawały już rady spływać po moich policzkach. W milczeniu wpatrywałam się w ścianę na której odbijały się cienie drzew porywanych wiatrem. Krople deszczu uderzały o parapet wystukując jakąś melancholijną melodię, idealną do zaistniałej sytuacji. Skuliłam się, opierając głowę na kolanach. Przyciągnęłam do siebie koc i czym prędzej się nim okryłam.. To niemozliwe. Mój Harry, sens mojego życia i to czego pragne. Bez niego wszystko traci jakiekolwiek znaczenie.. Nigdy już nie bedzie takie samo.  Czas się dla mnie zatrzymał... Przetarłam oczy i spróbowałam dojrzeć na zegarze która jest godzina, jednak ciemnosc mi na to nie pozwolila. Położyłam głowę na poduszcze i wzięłam głęboki oddech. W normalnej sytuacji przygarnełabym jakieś tabletki na uspokojenie, albo przynajmniej na spokojny sen, niestety nie mogę. Muszę dbać o to maleństwo, które rozwija się w moim brzuszku, a przecież nie chcę mu zaszkodzić. Jakoś to przecierpię. Zamknęłam oczy i czekałam na błogie ukojenie. W końcu zasnęłam.. Nazajutrz obudziły mnie promienie słońca wpadające przez uchylone okno. Pogoda stanowczo się poprawiła, a na niebie widać było kolorową tęczę. Świat dookoła był idealny, szkoda, że mój skrawek życia już nie. Obok łóżka ujrzałam talerz ze śniadaniem. Rzuciłam tylko krótkie spojrzenie i odwróciłam głowę, było mi okropnie niedobrze. Poranne mdłości, no tak zaczyna się. A może to nerwy robią swoje? Wszystko jest jak najbardziej prawdopodobne. Udałam się do łazienki, żeby wziąć gorący prysznic i zmyć resztki rozmazanego makijażu. Owinięta w szlafrok wróciłam do łóżka, nie miałam ochoty na nic więcej. Spojrzałam na telefon, dwa nieodebrane połączenia od Lily. Niestety nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Usiadłam spoglądając w okno i zagłębiłam sie w swoich przemyśleniach. To straszne , że ludzie tracą to co jest dla nich najcenniejsze. Moja wola życia powoli zanika. Gdyby nie ciąża już dawno popełniłabym samobojstwo, choć to nie jest takie proste jak się wydaje. Moze nie wszystko jest skończone.. Moze Bóg jeszcze nie zdecydował i zwróci mi go tak szybko jak tylko jest w stanie. Proszę Boże, miej go w opiece i nie pozwol skrzywdzić gdziekolwiek on teraz jest. Nie każ mu cierpieć, niech nie czuje negatywnych emocji. On ma dla kogo żyć. Jeśli nie dla mnie, to dla naszego dziecka. To na pewno zechce kiedyś poznać swojego ojca, a on.. Co by nie zrobił i jak się nie zachował w dalszym ciągu będzie z nim spokrewniony. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odezwałam się, nie miałam siły.
-Kochanie, przyniosłam Ci gorącą herbatkę.. - rzuciła na wstępie i położyła kubek na półce obok łóżka. Nawet na nią nie spojrzałam, w ciągu dalszym wpatrywałam się w krajobraz za oknem - nic nie zjadłaś , skarbie tak nie można. Córeczko.. - powiedziała i pogładziła mnie po głowie. Wiem, że się martwi, ale ja potrzebuję być teraz sama. Chcę spokoju, czy proszę o tak wiele. Rodzicielka usiadła obok mnie i z całych sił przytuliła. Coś we mnie pękło i po moich policzkach popłynęły łzy.
-Mamo, tak bardzo się boję... - powiedziałam. Byłam przerażona zaistniałą sytuacją i tym co mnie czeka w niedalekiej przyszłości. Czy dam sobie radę? Ile jeszcze jestem w stanie zniesc? Moja mama również zaczęła płakać. Siedziałyśmy w ciszy, a z oczu płynęły nam łzy. Po chwili wstała, a wychodząc z pokoju rzuciła tylko:
-Zjedz śniadanie, jeśli nie dla siebie, to chociaż dla dziecka.
Już myślałam, że wróci jej oschły ton, że pójdzie sobie jak gdyby nigdy nic, bo przecież jak mogłaby okazać jakiekolwiek emocje, czy może nawet skruche. A jednak tak się nie stało.. "Dla dziecka" to słowo naprawdę mnie rozczuliło. W końcu zaczęła traktować sprawę poważnie , a nie jak gdyby był to tylko problem, którego w każdej chwili można się pozbyć...









czwartek, 25 lipca 2013

38.Harry zmieni zdanie...

No witam!
Wiem... Jak zwykle to samo. Brak systematyczności, ale no cóż... Z tym u mnie bardzo ciężko. Do napisania przekonała mnie D. która w zamian za to obiecała mi wieżyczkę Eiffla i jak jej nie dostanę to usunę bloga, zobaczysz! Oczywiście nie popieram łapówek i nie bierzcie ze mnie przykładu. ;-) Wiem, że wyszedł z tego jeden wielki gniot, ale to przez to , że ktoś mnie tu popędzał, a do pisania trzeba weny i czasu, a nie tak jak w moim przypadku gorączki i złego samopoczucia.. Następna będzie lepsza... Obiecuje. ;-)



" Harry zmieni zdanie... "

[ z perspektywy Darcy... ]

Jechaliśmy w ciszy. Próbowałam wyciągnąć z nich jakiekolwiek informacje, ale nikt nie chciał mi niczego powiedzieć. Zachowywali się dość dziwnie. Byli poddenerwowani, puszczali ku sobie znaczące spojrzenia. Czułam się tak niekomfortowo, że w pewnym momencie pomyślałam "dość"
-Możecie przestać! Chce wyjaśnień.. - rzuciłam stanowczym tonem.
-Nie teraz. Wszystko w swoim czasie - szepnęła Lily - tak będzie lepiej.
-Teraz - warknęłam. Byłam już dostatecznie zła aby nadal znosić tę męczącą ciszę. Mimo mojego poważnego tonu zadne z nich nic sobie z tego nie robiło. Miałam ochotę rzucić się na nich i wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje, ale byłam zbyt zmęczona dzisiejszym dniem. Nie powinnam się denerwować, ale chyba nie ma innego wyjścia. Jak mogę siedzieć spokojnie kiedy widzę, że coś jest nie tak. Dlaczego nie chcą mi niczego powiedzieć. Sami do mnie zadzwonili... Nie wydaje mi się że mógłby to być tylko głupi pretekst po to , by dowiedzieć się gdzie jestem. Nie zrobiliby tego... Poza tym ich zachowanie świadczy o tym, że wydarzyło się coś poważniejszego. W końcu samochód zatrzymał się. Podniosłam wzrok i ujrzałam znajomy mi budynek. Znajdowaliśmy się pod moim domem.
-Jeśli zadzwoniłaś do mnie tylko po to, żeby odwieść mnie do domu to już mogliscie sobie odpuscic. Wróciłabym sama.. - to było dziwne. Przecież Lily pozwoliła mi u siebie zamieszkać a Liam obiecał , że się mną zaopiekuje. A teraz szukaj odpowiedzi, bo wszyscy zamarli w przerażającym milczeniu. I gdzie podziala się logika?
-Nie po to dzwoniłam.
-Nie wrócę do domu... - rzuciłam stanowczo i zaczełam spoglądac to na Lily to na Liama jednak żadne z nich nie zareagowało - no dobra.. sami tego chcieliście. Dziękuję wam. Wysiadam! - warknęłam i wyszłam z auta trzaskając drzwiami.
-Poczekaj - usłyszałam za sobą głos Lily - to nie tak jak myślisz. Pójdę z Tobą.
-Myślisz , że coś zdziałasz swoją obecnością? Moi rodzice nie zmienią zdania! Dlaczego Ty ciągle się we wszystko wtrącasz. Myślisz , że naprawisz świat? Patrz ile ludzi na tym świecie cierpi, dzieci w Afryce umierają z głodu, wokól roi się od bezdomnych i co, udało Ci się komuś pomóc? Myślisz , że na wszystko jest sposob? Czy do Ciebie nic nie dociera? Otóż powiem Ci jedno Lily. Takie jest życie... Okrutne i bezwzględne. Zabiera ludzią to co mają najcenniejsze - wykrzyczałam jej w twarz. Ruszyłam przed siebie , kiedy byłam tuż pod drzwiami odwróciłam się - A i jeszcze jedno! Teraz wracaj do siebie i zastanów się nad sobą. Idź, bądź szczęśliwa, snuj plany na temat swojej przyszłosci i daj sobie spokój z mysleniem o innych! - Wpadłam w furię. Nie wiem co mi się stało. Lily stała jak wryta, w oczach miała łzy. Chyba nie wiedziała co powiedzieć, w sumie to jej się nie dziwię. Mi samej zrobiło się głupio. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka i czym prędzej pognałam w stronę schodów. Jednak coś wydało mi się dziwne. W salonie siedzieli rodzice i mocno się nad czymś zastanawiali. Kiedy tylko mnie zauwazyli od razu wstali z miejsca.
-Darcy kochanie... - rzuciła mama i zaczęła płakać. Zeszłam kilka schodów w dół i znalazłam się obok niej. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, ta od razu mnie przytuliła. Dopiero teraz skojarzyłam fakty, coś musiało się stać. Dlaczego wszyscy pogrążeni są w takiej rozpaczy. Czy to przez moją ciażę? Przecież nic się nie stało. To tylko nowe życie, nikt nie umarł , a czas nie stanął w miejscu. Wiem, że to całkiem nowa sytuacja dla większości z nas, ale czy o to taka afera? Czy to jest tego warte? Mama wciąż płakała mi na ramieniu a ja stałam i nie mogłam się odezwać. Czułam sie winna temu całemu zamieszaniu.
-Córeczko, tak mi przykro - rzucił ojciec. Przykro? Nie rozumiem... Co się stało? Chodzi o moje maleństwo? Przecież ja niczego nie żałuję, kocham je. Odsunęłam się od matki i rzuciłam im pytające spojrzenie.
-Czy ktoś może mi w końcu wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Patrzyli się na mnie jakbym była ofiarą gwałtu, a przecież moje dziecko powstało z miłości. Skąd to użalanie się nad sobą czy może raczej nade mną.
-Wszystko się ułoży, będzie dobrze.
-Co będzie dobrze... O co wam wszystkim chodzi. No słucham? - próbowałam wyciągnąć z nich jakieś głębsze informacje, bo miałam dosyć niedomówień.
-Obiecaj, że będziesz silna, że nie będziesz płakać.
-Przestańcie ! Chce znać prawdę , czy coś się stało? - krzyknęłam. Byłam już zmęczona tym , że nikt nie mówi mi co się dzieje.
-Chodzi o twojego chłopaka.
-Harrego? Jest tutaj! - rzuciłam i juz miałam ruszyć na górę lub wybiec z domu i zacząć go szukać. Pewnie powiedzieli mu o ciąży a ten się załamał. Nawet jeśli zostanę z tym sama to trudno. Teraz pragnę tylko jednego . Znów go ujrzeć. Chcę wiedzieć, że on istnieje, że nie jest wytworem mojej wyobraźni. Dlaczego oni robią z tego taką tragedię. Ja go rozumiem. Jest młody , teraz liczy się jego kariera. Wiem, że moja miłość nie jest czysta, bo zrobiłabym dla niego wszystko, być może bez wzajemności , ale kocham go i nic na to nie poradze. Przeciez nie mam na to wpływu.. W głowie kłębiło mi się od myśli a na twarzy pojawił się niespodziewany uśmiech. Tylko jedno mnie zastanawia. Dlaczego moja matka tak bardzo to przezywa.
-Córeczko, wszystko będzie dobrze. 
-Wiem mamo . Harry zmieni zdanie, zobaczycie! - rzuciłam pełna energii. W końcu powróciła moja chęć do życia - Wiem jak to wygląda. Wiem również, że kariera może być dla niego ważniejsza, ale obiecuje Wam -  wszystko się zmieni. Kiedy zobaczy to maleństwo na pewno się ucieszy - miałam słowotok, nawet nie dałam im dojść do słowa. Po prostu poczułam w sobie niewyobrażalną siłę która wprowadziła mnie w stan euforii. Czułam, że wszystko się ułoży i w końcu zobaczyłam pozytywne strony zaistniałej sytuacji. Niestety , nie zwróciłam uwagi na jedno. Na zachowanie innych ludzi, które wcale nie świadczyło o tym , że wszystko będzie dobrze. Przez chwilę poczułam się jak w Szekspirowskim dramacie, który wcale nie miał szczęśliwego zakończenia. Dlaczego więc ja miałabym na nie zasługiwać?
-On wcale nie wrócił, prawda? - szepnęłam z łzami w oczach ledwo wypowiadając to zdanie. Moje serce rozpadło się na miliony drobnych kawałków...









piątek, 31 maja 2013

37.Co będzie właściwe?

Witam kochane!
Długa nieobecność, ponownie. Ale no.. naprawdę ciężko połączyć życie licealisty z prowadzeniem bloga, szczegolnie jeśli chodzi o pisanie opowiadania.. Na szczęście zaliczyłam już najgorszą część , czyli 15-minutową prezentację z polskiego i mam trochę więcej czasu dla was. A teraz.. byle do wakacji moje kochane.. <3



" Co będzie właściwe? "

[ z perspektywy Darcy... ]

Obudziły mnie poranne promienie słońca. To jest właśnie to co kocham! Nowy dzień rzucił całkiem inne spojrzenie na świat. Wszystko zaczęło wydawać się o wiele bardziej poukładane, w końcu odetchnęłam z ulgą. Zaczynam żyć, wszystko od początku. Nowy dzień przyniósł wraz z sobą nowe nadzieje.. Usłyszałam głos mamy, która zawołała mnie na śniadanie. Hm.. Rodzinny posiłek, to teoretycznie dobra pora na to, by przedstawić im nową wiadomość. Jednak nie potrafiłam. Patrząc na moich rodziców, ciężko mi było cokolwiek powiedzieć , aby nie zepsuć tej wspaniałej atmosfery. Ostatnio często się kłócili,, a teraz tak dobrze się dogadywali. Widziałam ich spojrzenia w swoim kierunku, tak pełne miłości. Każdy przeżywa czasem kryzys.. Najważniejsze jest jednak to , że jakoś im się poukładało, bo przez chwilę bałam się , że  skończy się to rozwodem..
-Kochanie, dobrze się czujesz? - rzuciła mama wyrywając mnie tym z zamyślenia. Pokiwałam tylko głową na znak, że wszystko jest w porządku - prawie nic nie zjadłas. Denerwujesz się czymś, pokłócilaś się z Lily?
-Nie mamo, wszystko jest okej - powiedziałam stanowczo a na mojej twarzy pojawił się niemy uśmiech. Po śniadaniu wróciłam do siebie. Wzięłam długą kąpiel i wyciągnęłam z szafy ubrania. Byłam gotowa na przywitanie nowego dnia, ale przed tym.. czeka mnie długa, stresująca rozmowa. Nie chcę już dłużej z tym czekać na odpowiedni moment, bo wiem , że takowy nie nadejdzie. Zawsze znajdę jakiś pretekst , wymówkę, żeby wykręcić się od tego wszystkiego, a czas nie stoi w miejscu.. Im wczesniej to załatwię, tym lepiej dla mnie. Chcę to już mieć za sobą i zamknąć ten temat.
Zeszłam na doł i zawołałam rodziców, usiedli na kanapie i wbili we mnie wzrok pełen pytań. Siedziałam na przeciwko i starałam się jakoś sensownie zacząć.. To w końcu początek jest najgorszy, pozniej już samo sie potoczy...
-Więc,  może nie będę przedłużać. Jestem w ciaży.. - powiedziałam i czekałam juz tylko na ich reakcje, która o dziwo nie nastąpiła.. Byli w szoku. Wzrok utkwiony mieli we mnie jakbym powiedziała im co najmniej, że zabiłam człowieka - jestem w ciąży.. - powtórzyłam o wiele ciszej. Nie mogli milczeć, to jeszcze bardziej mnie dobijało. Nie wiedziałam co się pod tym kryje, co znajduje się teraz w ich głowach. No i zaczęło się. Mama zaczęłam płakać, wykrzykując, że zmarnowałam sobie życie i jak mogłam do tego dopuścić, natomiast ojciec kazał mi jak najszybciej udać się do siebie. 
-Wiem, że mam tylko 17 lat, ale poradzę sobie - próbowalam nawiązać jakikolwiek kontakt.
-Idź do siebie! - krzyknął ojciec. Wolnym krokiem powędrowałam więc na górę. Nie miałam innego wyjścia. Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Jedyne czego teraz mi brakowała to płaczu matki i ich krzyków , które nosiły się po całej okolicy. Myślałam, że przyjmą to o wiele łatwiej. Przecież sami mieli mnie tak wcześnie. Prawdopodobnie również byłam dla nich zaskoczeniem a mimo wszystko dali sobie radę, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Potrafili mnie pokochac i wychowac najlepiej jak tylko mogli. Wyciągnęłam z pod łóżka pudełko i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Jak dobrze, że nie wyrzuciłam tych wszystkich rzeczy z nim związanych a tylko ukryłam je przed światem, no i przed sobą..
-Harry, kochanie.. Potrzebuję Cię. Wiem, że mówiłam co innego, ale bez Ciebie wszystko wydaje się takie inne, pozbawione sensu. Nie daję już rady.. Proszę uratuj mnie. Wyzwól od tych wszystkich problemów. Powoli zaczynam wątpić w to czy w ogole kiedykolwiek się poznaliśmy. A może wszystko sobie wymyśliłam? Co jeśli to działo się tylko w mojej głowie.. Jesteś mi tak odległy, że czuję jakbyś nigdy nie istniał. Juz zapomniałam jak smakuje twój dotyk, jak pachnie twoja skóra, nie pamiętam już nawet tego blasku w twoich oczach, ktory pojawiał się na mój widok, wtedy kiedy byłeś szczęśliwy - powiedziałam i zaczęłam płakać. Pamiętam to zdjęcie. Jego roześmiana buzia , która patrzyła na mnie jakbym była całym jego światem. Łzy spływały po policzkach i nie potrafiłam ich zatrzymać. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam. Obudziłam się 2 godziny później . Zeszłam na dół pełna nadziei , że ta cała stresująca atmosfera już ucichła. Po burzy zawsze wychodzi słońce, oby tak było i tym razem. Powolnym krokiem zeszłam po schodach i usiadłam na kanapie, tej na której wczesniej oznajmiłam rodzicom szczęśliwą nowinę, która rozpętała piekło. Po chwili na przeciw mnie znaleźli się rodzice. Sytuacja taka sama jak ta z rana, tylko, że tym razem to oni mieli coś do powiedzenia.
-Przepraszam za naszą reakcję - powiedziała mama - byliśmy w szoku.
-Nic się nie stało.. Naprawdę dam sobie radę.
-Wiemy i rozumiemy to..
-Wiem, że mam 17 lat , ale życie toczy się dalej. Wychowam maleństwo i wszystko się jakoś ułoży.
-Znaleźliśmy rozwiązanie - powiedział ojciec, tak jakby w ogole mnie nie słuchał.
-Jakie rozwiązanie? - zapytałam.
-Aborcja, krótki zabieg i po kłopocie.
-To jakiś żart? Bo jeśli tak , to wcale mnie nie bawi.. - powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływac łzy. 
-To dla twojego dobra - powiedziala mama i pogładziła mnie ręką po policzku.
-Nie dotykaj mnie.. Nie usunę dziecka.
-Ale to ciągnie za sobą same problemy. Co ze szkoła? Poza tym sama go nie wychowasz. Gdzie twój ksiąze z bajki? - ciągnął ojciec, jeszcze bardziej mnie dołując. Pewnie chciał mi uświadomić, że zostanę z tym wszystkim sama, a co za tym idzie nie poradzę sobie.
-Myślałam, że mi pomożecie, ale skoro nie to sama dam sobie radę. I nie nazywajcie mojego dziecka kłopotem bo tak nie jest. Razem z Harrym sami sobie poradzimy, nie potrzebujemy waszej pomocy.. 
-Dziecko, Ty masz dopiero 17 lat.. - rzuciła mama.
-Przecież można znaleźć inne rozwiązanie, chocby nawet adopcja.
-Tak , a to wiąże się z tym , że będziesz musiała donosić ciążę. Jak ludzie będa patrzeć na naszę rodzinę, co sobie pomyślą? Aborcja to jedyne i najlepsze rozwiązanie. Rozmowa skończona. Jutro zadzwonię do lekarza i dowiem się co i jak. Decyzja została podjęta..
-Nienawidzę Was!
-Nie masz innego wyjścia.. - dodał stanowczo ojciec.
-Owszem mam! - krzyknęłam i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę, która kiedyś służyła mi w dalekich podróżach i zaczęłam się pakować. Znalazły się w niej same najważniejsze rzeczy, no i oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęcia Harrego. Uwielbiałam je, należało do moich ulubionych, bo byliśmy wtedy naprawdę szczęsliwi.. Po wszystkim zeszłam na doł , rodzice tylko patrzyli na to jak odchodzę. Byli w szoku, ale nie potrafili mnie zatrzymać. Nawet nie próbowali. Wiedzieli , że nie zmienię decyzji. Być może mieli nadzieję , że zmądrzeję i wrócę. Tak się jednak nie stanie. Nie potrafiłabym usunąć tego maleństwa. Zabić człowieka, myślałam, że czegoś takiego nie potrafiliby mi wybaczyć a oni sami mnie do tego nakłaniają. Odebrać komuś życia to nie dla mnie. To dziecko jest owocem miłości a nie problemem, którego trzeba się pozbyć. Poza tym nie jestem Bogiem, aby dawać życie i je odbierać, to nie ja o tym decyduję.. No a ludzie , w żadnym wypadku nie powinni bawić się w Boga, bo nie mają takiego prawa. Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam przed siebie. Zadzwoniłam do Lily. Już po chwili przyjechała po mnie wraz z Liamem. Chłopak nie wiedział dlaczego tak naprawdę wyniosłam się z domu. Powiedziałam mu, że to zwykła kłótnia a Lily to potwierdziła. Kiedy dotarłam na miejsce zaniosłam walizkę do pokoju dziewczyny a ta przygotowała mi coś do jedzenia. Wraz z zakochańcami położyłam się na kanapie i oglądaliśmy filmy. Nie miałam dziś zbyt dobrego nastroju , ale starałam się zachowac pozory normalności. Nie chcę by wszystko wyszło na jaw.. jeszcze nie teraz, o ile kiedykolwiek. Minęło południe.. Słońce oświetlało ulice mojego ukochanego miasta. Wokoł było tak pięknie, a ja siedziałam smutna. Nie było mnie stać nawet na cień uśmiechu. Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w ścianę.
-Darc, nic Ci nie jest? - zapytał Liam i usiadł obok mnie.
-Co ? - rzuciłam wyrwana z zamyślenia.
-Pytam czy wszystko u Ciebie w porządku.
-Tak, w jak najlepszym.
-Nie powiedziałbym, co jest? Jesteś dziewczyna mojego przyjaciela, a skoro go nie ma, mam obowiązek się Tobą zaopiekować.
-No właśnie nie ma go. A poza tym nie jestem jego dziewczyną.
-Jak wolisz. Jeśli masz jakiś problem, to wiedz , że zawsze możesz się z nim do mnie zwrócić i wszystko mi opowiedzieć. Postaram się jakoś pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Przepraszam Cię Liam, ale chcę zostać sama, jeśli możesz..
-No dobrze , rozumiem. Już sobie idę.. - po chwili na dole ujrzałam Lily.
-Darcy, idziesz z nami w miasto, nie wiem, na plażę, gdziekolwiek. Jest gorąco, nie ma co siedziec w domu.
-Nie dzięki, wolę zostać sama.
-Jesteś tego pewna?
-Tak , jak najbardziej.
-Uważaj na siebie... - dodał Liam. Nie rozumiem, mówi , że musi się mną zaopiekować, że mam na siebie uważać. Dziwne.
-Lily, mogę Cię na chwilkę prosić ? - rzuciłam pełna gniewu - powiedziałaś mu, prawda?
-Tak jakoś wyszło, Darc, przepraszam Cię.. Harry naprawdę powinien wiedzieć.. - rzuciła smutno a w oczach miała łzy.
-Jak mozesz wtrącać się w moje życie, jakim prawem! Nikt nie może podejmować za mnie decyzji, a już na pewno nie wy. Co wy możecie wiedzieć o życiu. Wszystko wam się układa a ja ? Zostałam sama. Nie chcę go znać, rozumiesz? 
-Ale on powinien wiedzieć - dodał Liam.
-Nie wtrącaj się.. wszyscy jesteście tacy sami. Chcecie decydować za mnie o moim życiu. Kto wam dał takie pozwolenie? Jedyną osobą , która może podejmować jakiekolwiek decyzje , jestem ja. Rozumiecie to?
-Jestem twoją przyjaciółką.. - rzuciła Lily i zaczęła płakać.
-Co nie znaczy , że wiesz co jest dla mnie dobre..
-Darcy, nie denerwuj się, to źle wpływa na maleństwo - rzucił Liam , wyraźnie zmartwiony.
-Dajcie mi wszyscy spokój. Nie dbam o to, nie chcę go, nie potrzebuję. A Harry? Jakoś wcale go tu nie widzę , jeśliby mu zależało, na pewno byłby obok mnie . A jak widać on również go nie chce! Moi rodzice mieli rację, to tylko sama problemy, których można się pozbyć i od razu wszyscy poczują się lepiej. Harremu na pewno ulży, bo teraz to już nawet nie ma po co tu wracać. Nienawidzi mnie , ale to dobrze, bo ja jego również. Chcę tylko zapomnieć! Wymazać z pamięci wszystkie nasze wspólne chwile! Chcę by było jak wcześniej, zanim stanęliście na naszej drodze! Wszystko układało się tak jak powinno, a potem pojawiliście się wy, by zniszczyć resztkę normalności w naszym nędznym życiu!
-Darcy, uspokój się - powiedziała Lily i złapała mnie za ramiona. Wpadłam w szał, nie potrafiłam przestać płakać, chciałam z siebie to wszystko wyrzucić. Krzyczałam i wyżywałam się na wszystkich dookoła - będzie dobrze - powiedziała i mocno mnie przytuliła. 
-Nic juz nie będzie dobrze.. - powiedziałam i wybiegłam z domu. Na najbliższym przystanku wsiadłam w autobus i zaczęłam okrążać okolicę. Znalazłam zaciszne miejsce i siedziałam na ławce płacząc i rozmyślając. Próbowałam dodzwonić się do Harrego ale nic z tego. Już dawno wykasowałam jego numer, ale na szczescie znałam go na pamięć. Zrobiło się ciemno. Było już późno a ja nie wiedziałam co robić. Wiem, że byłam dla Lily i Liama o wiele za ostra. Oni chcieli tylko mi pomóc. Nie mam teraz nikogo poza nimi.. Po prostu to wszystko tak bardzo boli. Jestem rozdarta wewnętrzenie. Nie mam pojecia jak postąpić, co będzie właściwe? Zagubiłam się również we własnych pragnieniach.. Wiem jedno, chcę tego dziecka! Kłamałam mówiąc, że jest inaczej. Dzięki niemu będę wiedzieć, że wcale nie wymyśliłam sobie Harrego , on naprawdę istniał, a to co jest we  mnie jest dowodem tego , że coś było między nami.. Miłość, czy moze coś innego sama nie wiem, ale jedno jest pewne. To wydarzyło się naprawdę... Ciszę przerwał mi dzwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Lily. Jak dobrze mieć taką przyjaciółkę..
-Darcy , gdzie jestes? Musimy porozmawiać.. - powiedziała smutno, zbyt smutno.. Niemozliwe, że było to spowodowane nasza kłótnią. Coś musiało się stać.. Tylko co?








środa, 10 kwietnia 2013

36.Jestem w ciąży.


Witam kochane!
Odzyskałam internet i w końcu mogę dodać kolejny rozdział. ;)
Mam nadzieję, że nadal czytacie moje opowiadanie..
Tęskniłam..



" Jestem w ciąży. "

[ z perspektywy Darcy... ]

Siedziałam i płakałam, a Lily wciąż próbowała mnie pocieszyć. Tak wiem, ciąża to nie koniec świata. Jestem młoda, ale wiem , że dam sobie radę. Problem w tym, że zostałam sama. Co na to Harry? Czy teraz jesteśmy na siebie skazani. Nie chce by był ze mną tylko ze względu na dziecko. Ja sama nie jestem pewna czy chciałabym do niego wrócić. Nienawidzę go, ale w głębi duszy kocham jak nikogo innego. To nawet logiczne, bo mówią , że nienawiść bardzo bliska jest nienawiści. Co powinnam zrobić? Tego nie wiem, jestem w totalnej rozsypce i wiem, że potrzebuję czasu, zeby ogarnąć tą całą sytuację. Jest dla mnie taka nowa. Dotknęłam swojego brzucha i miałam wrażenie, że czuję tam życie. Malutkie stworzenie, które może dać mi szczęście. Przestałam płakać i uśmiechnęłam się na samą myśl o tym maleństwie. Ale co z Harrym? Jak mu to powiedzieć i czy w ogole warto mu o tym mówić?
-Nie wiem co powinnam zrobić.. - szepnełam zamyślona.
-Z ciążą, rodzicami, Harrym, z kim?
-Ze wszystkim, ale głównie z ojcem dziecka..
-Harrym.. - rzuciła jak gdyby nie była pewna czy to na pewno o nim mowa.
-No tak, z nim. A z kim?
-Tak mówię.. - szepnęła speszona. Nastała chwila ciszy. Lily wodziła pustym spojrzeniem gdzies po pokoju a ja siedziałam w zamyśleniu. W mojej głowię kłębiło się tyle myśli. Zaczynając od wspomnien a kończąc na tym co znajdowało się teraz w moim brzuszku. 
-Nie powiem mu - wypaliłam w końcu zdecydowanym tonem.
-Jak to nie powiesz? Nie możesz.. - powiedziała Lily. 
-Mogę i tak właśnie zrobię. Wiem co dla mnie najlepsze..
-A to co najlepsze dla tego maleństwa? Nie może wychowywać się bez ojca.
-Owszem może i tak właśnie będzie. Nie zrujnuję Harremu życia. A przy okazji sobie. Nie chcę z nim być, podjęłam decyzję i nie wpłyniesz na nią.
-Harry na pewno by się ucieszył.. - rzuciła smutno Lily.
-Nie zmienię zdania.. - powiedziałam stanowczo. Kiedy to wypowiedziałam poczułam w sobie wewnętrzną siłę, poczułam, że dam radę. Nie mam jeszcze większych planów co do tego wszystkiego , ale mam czas. Najpierw porozmawiam z mamą, to w sumie z nią mam lepszy kontakt. Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę, ale widziałam, że Lily wyraźnie się nad czymś zastanawia. Pewnie szkoda jej Harrego, a nie potrzebnie. Ona zawsze chce naprawiać świat, ale powinna dorosnąć. Nie wszystko da się naprawić. Bywa, że nie mamy na coś wpływu i trzeba się z tym pogodzić. Tak już po prostu jest, na tym opiera sie całe nasze życie. Może nie jesteśmy sobie pisani? Życie toczy się dalej czy to z nim czy bez niego. Nie potrzebuję dodatkowych zmartwień. Siedziałyśmy w ciszy i dobrze wiedziałyśmy, że nie ma to najmniejszego sensu. Do dziewczyny zadzwonił telefon. Z tego co słyszałam - Liam. Odprowadziłam ją do drzwi i upewniłam się , że nikomu nie powie. Nawet Liamowi. Nikt nie może się dowiedzieć dopuki nie będę na to gotowa. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Promienie zachodzącego słonca przedzierały się przez zasłony rzucając cień na podłodze. Uśmiechnęłam się do samej siebie i powiedziałam sobie, że będzie dobrze. W końcu zaczęłam w to wierzyć. Nie chcę już płakać. To już niczego nie zmieni, na nic nie wpłynie. Ponadto nie żałuję. Nie żałuję tego jak potoczyło się moje życie. Jestem silniejsza i wiem, że dam sobie radę. Sama. Przejechałam dłonią po brzuszku w którym znajdował się mój dzidziuś. Wstałam i zaczęłam przeglądać się w lustrze. Ciężko sobie wyobrazić, że już niebawem mój brzuch nabierze całkiem innego kształtu. Stanie się wielki i okrągły.
-Mamusia na Ciebie czeka, jest gotowa.. - rzuciłam i przejechałam dłonią po brzuchu. Po raz kolejny tego dnia, jakbym nie dowierzała, że rozwija się we mnie mały człowiek. A przecież wiem, że to wszystko dzieje się naprawdę. Może potrzebuję czasu, żeby się z tą myślą oswoić. W oczach stanęły mi łzy. Jednak nie te które pojawiają się w rozpaczy, wręcz przeciwnie. Czułam wzruszenie. Nie czekałam na rodziców, którzy w dalszym ciągu znajdowali się w pracy. Wiem, że nie mogę przekładać tej rozmowy w nieskończoność, ale muszę to przemyśleć. Co dokladnie powinnam im powiedzieć, tego jeszcze nie wiem. W każdym bądź razie jedno jest pewne - jestem w ciąży. Wzięłam długą odprężającą kąpiel. W międzyczasie zadzwonił mój telefon. Nie odebrałam. Numer nieznany. Zaczęłam się zastanawiać kto to. Choć z drugiej strony jeśli to ważne zadzwoni jeszcze raz. Przebrałam się w piżamę i powędrowałam do łóżka. Dochodziła 22, o tej porze większość osób w moim wieku wybywa z domu i włóczy się po imprezach. Jednak to nie dla mnie. Postanowiłam o siebie zadbać. W końcu zdrowie mam tylko jedno. Nie robię tego dla siebie tylko dla dziecka. Chcę żeby rozwijało się jak najlepiej, aby było zdrowe a później pragnę zapewnić mu godne życie. Wiem, że jestem mu to winna..









piątek, 29 marca 2013

35.Miasto tętniło miłością..


Witam Kochane. ♥
Mam dla Was kolejny rozdział.. no i przez jakiś czas może mnie nie być , ponieważ zostałam bez internetu... :*(



" Miasto tętniło miłością.. "

[ z perspektywy Lily...]

Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego. Czy to nie cudowne? Już za niedługo będzie to moja codzienność. Każdego dnia będę się budzić obok niego z myślą, że należymy tylko do siebie i nikt nigdy tego nie zepsuje. Jesteśmy młodzi, ale myślę, że dojrzali, a przynajmniej na tyle by ze sobą być. Zresztą wiek to tylko liczba , w miłości liczą sie uczucia bo to jest najważniejsze. A ja jestem pewna.. Wiem, że go kocham . Najbardziej na świecie, jak jeszcze nikogo nigdy..
-O już nie śpisz.. - powiedziałam zerkając na Liama.
-O czym tak myślisz? - zapytał delikatnie sie podnosząc.
-O naszej wspólnej przyszłości. Tak jakoś mnie naszło..
-Zapowiada się niesamowicie - szepnął całując moją dłoń. Spojrzałam w jego oczy a chłopak od razu rozszyfrował co mam na myśli namiętnie mnie całując. Jak widać rozumiemy sie bez słów. Oparł się na dłoniach, które ustawił obok moich ramion. Pochylił się i spojrzał w moje oczy.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo Cię kocham. Nigdy nie przypuszczałem, że można kochać kogoś tam bardzo jak ja Ciebie.. - szepnął tuż obok mojego ucha. Czułam na szyi jego ciepły oddech i na samą myśl, że jest tak blisko dostawałam dreszczy podniecenia. Ujęłam jego twarz dłońmi i sporzałam w oczy. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie przygryzając dolną wargę. Chłopak musnął moje usta, nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne.. W tym momencie zadzwonił telefon.
-Poczekaj, odbiorę - powiedziałam próbując wydostać się spod Liama.
-To pewnie nic ważnego, a jeśli tak to zadzwonią jeszcze raz - rzucił nie przestając całowac mojej szyi. 
-Masz rację - szepnęłam i oddałam się w całości tej chwili. Chłopak przeciągnął mnie na siebie. Już po chwili nasze ciuchy wylądowaly na podłodze a my daliśmy się ponieść emocjom... Po wszystkim wyciągnęłam z szafki czyste ubrania i powędrowalam do łazienki. Poranny prysznic i jestem gotowa na kolejny dzień pełen wrażeń. Kolejnym punktem na mojej dzisiejszej liście było śniadanie. Zeszłam na dół. Liam oczywiście wszystko przygotował. Mój kochany mężuś. Przyszły, ale jednak mężuś. Już wkrótce.. Jak narazie narzeczony z czego jestem bardzo zadowolona. Czuję się spełniona i w końcu jestem szczęśliwa. Dotychczas nic nie szło po mojej myśli a teraz? Jest idealnie. Po śniadaniu wróciłam do siebie i zaczęłam szukać telefonu, który jakimś cudem znajdował się pod łóżkiem. Nieodebrane połączenie od Darcy. Wybrałam jej numer, ale nie odbierała. Spróbowałam jeszcze kilka razy aż w końcu dałam sobie spokój. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Po chwili dołączył do mnie Liam i razem oglądaliśmy telewizję. Nic ciekawego nie leciało, ale to i tak nie miało znaczenia. Bardziej skupialiśmy się na sobie niż na tym co dzieje się na ekranie. Pogoda była piękna. Słońce wkradało się przez okna do domu rzucając smugi na podłodze. Zbliżała się godzina 15, nadal było gorąco, ale dało sie to wytrzymać. Wraz z Liamem wybraliśmy się na spacer. Chodziliśmy po parku i obserwowaliśmy inne zakochane pary. Miasto tętniło miłością. Było niesamowicie. Nagle dostałam sms'a - "Musimy pogadac, Darcy." . Napisałam, że wpadnę wieczorem i znów wyłączyłam się na otaczający mnie świat. W mojej głowie był tylko on i nasza wspólna przyszłość. Ruszyliśmy w kierunku plaży. 
-Gorąco - powiedziałam i położyłam się na rozgrzanym piasku. Liam opadł tuż obok. 
-Nie narzekaj, jest cudownie - rzucił i dał mi całusa w policzek.
-Przecież nie narzekam, ale nie pogardziłaby, gdyby troszkę sie ochłodziło.
-Aż tak Ci gorąco?
-Taaak - rzuciłam zamykając oczy. Chłopak wstał i jednym szybkim ruchem podniósł mnie z ziemi. Zaczął biec w kierunku wody.
-Mam na to sposób - powiedział i zaczął się śmiać.
-Nie, Liam proszę! - zdołałam krzyknąć a już byłam cała mokra. Nadchodzące fale sprawiły, że chłopak się przewrócił i teraz już obydwoje leżeliśmy w wodzie - Zimno - wydusiłam z siebie cała się trzęsąc.
-Teraz Ci zimno? Przed chwilą było Ci gorąco.
-Weź, głupi jesteś! - powiedziałam i rzuciłam się nad niego , tak, że chłopak znalazł się pod wodą. Zaczęliśmy się wygłupiać aż w końcu skończyło się na całowaniu. Od razu zrobiło mi się cieplej. Zbliżał się wieczór więc wolnym krokiem w mokrych ciuchach powędrowalismy do domu. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi i pożegnał się ze mną słodkim całusem. Zaraz po przekroczeniu progu zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i ruszyłam na górę. Włosy nadal miałam mokre a makijaż cały rozmazany. Nie miałam za dużo czasu więc zmyłam go do końca a włosy upiełam w wysoki kucyk. Ubrałam krótkie spodenki, jakąś luźną bluzkę i zadzwoniłam do Darcy. Niestety ta znowu nie odbierała. Wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie. Już po chwili stałam przed jej drzwiami. Zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałam dziewczynę, która niczym nie przypominała mojej uśmiechniętej Darcy. Była cała rozmazana i wyglądała jakby stało się coś naprawdę strasznego.
-Co się stało? - zapytałam i mocno ją przytuliłam. Była w totalnej rozsypce.
-Jestem w ciąży - szepnęła i wybuchła głośnym płaczem. Wtuliła się w moje ramię i nie potrafiła powstrzymać łez.



♥..Harold.. ♥