czwartek, 18 października 2012

27.Harry nie istnieje.

Witam Was Kochane! ♥
Wiem , że była dłuższa przerwa, za co bardzo Was przepraszam. ;-(
Po prostu szkoła mnie wykańcza i nie mam kiedy pisać. Mam więc nowe postanowienie, postaram się dodawać notki przynajmniej w odstępie tygodniowym w każdy weekend. Jak mi pójdzie sama nie wiem, ale postaram się.. Obiecuję. ♥


" Harry nie istnieje. "

[ z perspektywy Darcy ... ]

Nazajutrz wszystko nabrało barw. Kiedy ktoś pomoże Ci przezwyciężyć smutek świat od razu staje się lepszy. Zalałyśmy nasze problemy, wypłakałyśmy się i teraz możemy już o nich zapomnieć. Nasze postanowienie? Żadnego One Direction. No dobra.. Może nie do końca. Z wyjątkiem tych najmniej szkodliwych czyli Nialla i Liama. Liam jako jedyny potrafi być wyrozumiały w stu procentach. Ten chłopak naprawdę ma dobre serce. Niall jest za to dużym dzieckiem, ale wie jak pocieszyć i być dobrym przyjacielem. Louisa nawet nie biorę pod uwagę. Ten spędza z nami najmniej czasu. Każdą chwilę dzieli ze swoją dziewczyna Eleanor. O reszcie wolę nie wspominać. Ta dwójka nie jest warta naszej uwagi! Postanowione. Kropka. Właśnie podpisałyśmy się pod długą listą, którą wymyśliłyśmy wczoraj w nocy, było to coś jak pakt. A brzmiała ona:
1. Żadnego One Direction.
2. Wieczny melanż.
3. Żadnych emocji.
4. Liczy się zabawa.
5. Miłość nie istnieje.
6.Nie przywiązuj się do nikogo, bo nie jest wart twoich uczuć.
I wiele, wiele innych postanowień.
Rozsiadłam się przed telewizorem i włączyłam jakiś muzyczny kanał. 
-Za ile wracają twoi rodzice ? - zapytałam.
-Pewnie za niedługo - powiedziała Lily i spojrzała na zegarek. Właśnie dochodziła 6 rano. Nie wiem jakim cudem wstałyśmy tak wcześnie , ale nie byłam aż tak zmęczona. Niestety bolała mnie głowa i miałam ogromnego kaca. Ciągle chciało mi się pić a do tego było mi niedobrze. Ilość wypitego wczoraj alkoholu dawała o sobie znać. Ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia , Lily tymczasem poszła wziąć szybki prysznic. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Trzymając w ręce wielką paczkę popcornu ruszyłam do pokoju. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał napis "Liam" .
-Lily, masz sms-a - krzyknęłam. Już po chwili na dole pojawiła się moja przyjaciółka.
-Od kogo to ? - zapytała.
-Od Liama - rzuciłam i wróciłam do objadania się popcornem. Lily zrobiła zdziwioną minę i wzięła do ręki telefon - co napisał? - zapytałam zaciekawiona. 
-Pisze , że musimy pogadać. Dodał jeszcze , że to bardzo ważne... - powiedziała a na jej twarzy pojawił się smutek. W sumie , to się jej nie dziwię. Pewnie obawia się , że Liam podjął już decyzje co do tej całej sytuacji. Być może przemyślał sobie wszystko i nie widzi już ich wspólnej przyszłości. A może jak Harry, znalazł sobie nową dziewczynę? Chociaż Liam.. Nie , nie sądzę. Nie wydaje się taki. Spojrzałam na przyjaciółkę i powiedziałam jej żeby się nie martwiła. Mówiąc , że wszystko będzie dobrze chciałam ją oczywiście pocieszyć . Jak będzie naprawdę? Tego nie wiem. Nikt tego nie wie tylko sam Payne. Cały poranek spędziłyśmy na oglądaniu telewizji. Około 10 do domu wróciła mama Lily. Przywitała się z nami i zapytała czy byłyśmy grzeczne , oczywiście odpowiedziałyśmy twierdząco. Mieszkanie było pięknie wysprzątane i nie było widać ani śladu po wczorajszym wieczorze. W czasie gdy Lily pomagała przy obiedzie ja wzięłam prysznic i ubrałam się w coś zwiewnego. Nie wzięłam wczoraj swoich ubrań więc musiałam je pożyczyć od Lily. Wszyscy razem zjedliśmy posiłek i wróciłam do domu. Nadal nie czułam się najlepiej , ale było już całkiem dobrze. Idąc podziwiałam wszystko dookoła. Był cudowny słoneczny dzień , jak mogłam się smucić. Poza tym Harry nie istnieje. Nigdy nie istniał i nie będzie istniał. Uznałam, że lepiej mi będzie to znieść gdy wmówię sobie , że był to tylko głupi sen. Wróciła szara rzeczywistość. Obudziłam się i wszystko znikło. Tak jak znika dzień, znikło szczęście. Mój książę z bajki nie był prawdziwy... W końcu doszłam na miejsce. Przed domem ujrzałam mojego tatę , który mył właśnie swój ukochany samochód. Przywitałam się z nim i weszłam do środka. Mam krzątała się po kuchni przygotowując posiłek. Podeszłam do niej i obdarowałam całusem w policzek.
-A Ty co taka szczęśliwa? - zapytała na wstępie. Faktycznie , było mi o wiele lepiej.
-No wiesz mamo, życie jest piękne... - powiedziałam i ruszyłam do siebie. Wmawiając sobie , że jest dobrze, czułam się lepiej. Zaczynałam w to wierzyć. Usiadłam na łóżku i włączyłam muzykę. W radiu puścili właśnie One Direction. Od razu przełączyłam.
-O nie , tym panom już podziękujemy - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Nie chcę by cokolwiek mi o nich przypominało . No dobrze, nie tyle o nich co o nim. Nawet nie chcę wypowiadać jego imienia. Na myśl o tym wszystkim znów zrobiło mi się smutno, ale miałam dosyć przejmowania się tym całym zamieszaniem. Odsłoniłam zasłony wpuszczając tym do mojego pokoju promienie słońca. Oświetliły one ścianę do której codziennie podchodziłam z uśmiechem na ustach. Dopiero teraz zauważyłam , że dokładnie dzisiaj jest dzień w którym miałam się spotkać z moim ukochanym. Oh , jak śmiesznie to teraz brzmi. Podeszłam bliżej i zerwałam kalendarz , gniotąc go i wrzucając do śmietnika. Skoro już zaczęłam robić porządki w swoim życiu to postanowiłam je dokończyć. Podeszłam do biurka gdzie na korkowej tablicy miałam moje ulubione zdjęcie z Harrym. Zrobiliśmy je sobie w dzień kiedy się poznaliśmy. Wtedy na plaży, kiedy jeszcze nie widziałam kim jest. Przerwałam je na pół i również wyrzuciłam. Nie chcę by cokolwiek mi o nim przypominało. To już koniec, muszę się z tym pogodzić. Nie potrafiłabym z nim być, nawet jeśli on by tego chciał. Nie potrafiłabym ponownie obdarzyć go moim zaufaniem. Po moich policzkach popłynęły łzy. Nie chciałam płakać, ale to było silniejsze. Tak ciężko jest mi się z nim pożegnać. Nadal go kocham , mimo , że tak bardzo mnie zranił. No cóż. Muszę się przyzwyczaić. Czas leczy rany.. 
-Kochanie, możesz na chwilkę zejść na dół? - usłyszałam głos mojej rodzicielki. 
Otarłam łzy i spojrzałam w lustro. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia powtarzając sobie , że muszę być silna a ból przemija.
-Już idę - krzyknęłam i zbiegłam na dół. Mama poinformowała mnie , że wraz z tatą jadą na kilka dni w góry. Miałam do wyboru, jechać z nimi , albo zostać w domu. Wybrałam to drugie. Przyda mi się kilka dni z samą sobą. Będę mieć czas na to aby dojść do siebie i przemyśleć wiele spraw. Od razu poinformowałam o tym Lily. Już po chwili siedziałyśmy razem w moim pokoju i planowałyśmy co będziemy robić.
-To co? Może domówka? - rzuciła dziewczyna. Od razu pokiwałam głową na znak, że jest to dobry pomysł. Kiedy tylko rodzice zniknęli z pola widzenia zaczęłyśmy wydzwaniać po najbliższych znajomych. Lily rzuciła się na komputer i zrobiła na facebook'u wydarzenie. Coś czuję, że będzie niesamowicie! Przygotowania czas zacząć!












3 komentarze:

  1. hm, domówka.. nieźle się zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. ach te chłopy, tylko problemy z nimi. <//3

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny, bo już nie mogę się doczekać? :))

    OdpowiedzUsuń